Jeżdżenie w 2024 zacząłem już pierwszego stycznia od siedemdziesięciu kilometrów na Średniej Pętli Noteckiej, przeciągniętej o odcinek Smogulec–Kcynia.
Rowerowy rok zamknąłem 30 grudnia, również na Średniej Pętli, gdy wbiłem ostatnie 60 kilometrów wyzwania Festive 500.
Nie planowałem takiej klamry, nawet nie pamiętałem, że w Nowy Rok jechałem podobną trasę, ale niechcący fajnie wyszło.


W ciągu roku przejechałem 48 tras o długości przekraczającej 50 kilometrów (o 9 więcej niż przed rokiem), z czego 22 miało więcej niż setkę (o 15 więcej niż w 2023!).
Lista Przebojów
- Najdłuższa trasa: pierwsza dwusetka od 2017, czyli 211 kilometrów Chojnice – Swornegacie – Człuchów pod koniec sierpnia.
- Najbardziej męcząca trasa: urodzinowa jazda z przeziębieniem i dołem we wrześniu.
- Najprzyjemniejsza trasa: sierpniowa wizyta na dwóch wielkich wrzosowiskach w pełnym rozkwicie.
- Największe osiągnięcie: świąteczna pięćsetka, czyli 500 kilometrów od 24 do 31 grudnia.




Zmiany
W przeciwieństwie do 2023, w minionym roku obyło się bez większych zmian.
Wymieniłem zintegrowany czujnik kadencji i prędkości na zestaw osobnych, przy czym miałem trochę problemów.
Na jazdę w jesiennych deszczach kupiłem wodoodporne ochraniacze. Działają, ale mam zastrzeżenia.
Kupiłem też nowe lusterko, po tym jak złamałem poprzednie. Ale że wybrałem ten sam model, to nie liczę tego jako zmiany.
Statystyki
W 2024 zarejestrowałem w sumie 213 aktywności o łącznej długości 7328 kilometrów, które zajęły mi razem 360 godzin i 59 minut, co oznacza, że spędziłem na rowerach 15 dni. W tym czasie podjechałem w górę 40 303 metry.
Większość zarejestrowanych przejazdów, bo aż 124 (o 55 więcej już w 2023), były wyjazdami na zakupy, do urzędów i innych takich. Jazd dla samej frajdy rowerowania zaliczyłem tylko 89 (+7). Oczywiście łączny dystans tych drugich jest dużo dłuższy: 6078 kilometrów dla frajdy, 1250 na zakupy.
Największy dystans wykręciłem w czerwcu, kiedy to przekroczyłem 1000 kilometrów w miesiącu. Najsłabiej wypadł styczeń z 238 kilometrami.
W sumie w 10 kolejnych miesiącach, od marca do grudnia włącznie, przekroczyłem 500 kilometrów.


Nie licząc spowodowanego pogodą spadku w lutym i kolejnego w grudniu, gdy oszczędzałem siły, by przejechać Festive 500 bez problemów, utrzymywałem dość równe, raczej niskie tempo. Dużo mniej jeździłem tras po samych szosach, a więcej po leśnych szutrach i piachach, co wyraźnie odbiło się na średnich prędkościach.
Średni dystans jazd dla frajdy też trzymałem dużo bardziej wyrównany niż w poprzednim roku. W dziewięciu miesiącach wyniósł powyżej 60 kilometrów.


Mapa
Najbardziej jaskrawy fragment mapy to oczywiście moje wyjazdy na zakupy do Nakła i kilka najbliższych tras nad Notecią oraz krótkie pętle do Łobżenicy i Mroczy.
Widać, że trzymałem się północnej strony Noteci, coraz śmielej pchając się w lasy od Wałcza po Tucholę.

Przy tworzeniu heatmapy skorzystałem z Strava Multiple Ride Mapper Jonathana O’Keeffe.
Squadrats
W 2024 powiększyłem mój übersquadrat (największy kwadrat ułożony z odwiedzonych squadratów) z 15 × 15 do 17 × 17. To nieduża zmiana, ale za to znacznie wzrosła mi liczba odwiedzonych skwadratów o 313. Ten przyrost, największy od 2017, zawdzięczam głównie dwóm trasom za Zalew Koronowski (+37 i +48), do Swornegaci (+56), wizycie na wrzosowiskach (+44) i wypadowi do Jastrowia i Zakrzewa (+34).

Porównanie z całością „kariery”
Słupki z 2024 wyraźnie wyróżniają się na tle lat poprzednich. Całoroczny dystans ustępuje wyłącznie temu z 2016 (7,3 tysiąca km vs. 11,6). Podobnie z ilością jazd, chociaż tu różnica jest jeszcze mniejsza (213 vs. 218), chociaż tylko pozornie, bo tę statystykę nabijają mi głównie wyjazdy na zakupy. Po ich odliczeniu okazuje się, że jazd dla frajdy zaliczyłem o ponad połowę mniej niż w 2016 (89 vs. 212).


Średnia prędkość jazd dla frajdy minimalnie podskoczyła w porównaniu z zeszłym rokiem do 21,8 km/h, ale nadal jej daleko do prędkości z pierwszych lat rowerowania, gdzie sięgała 27 km/h.

Za to średni dystans pobił wszelkie rekordy. Z 68,3 km jest o prawie 14 kilometrów wyższy od 54,5 km w 2016. Trochę mnie zaniepokoiła ta statystyka. Wydaje mi się, że zdrowiej i lepiej dla formy byłoby jeździć więcej krótkich tras treningowych, ograniczając długie jazdy do może dwóch w miesiącu.

Plany
Mój główny plan na 2025 to nie dać się ponieść brawurze. To, że w 2024 przejechałem o ponad dwa tysiące kilometrów więcej niż rok wcześniej, nie znaczy, że mogę traktować jako pewnik ponowne wyjeżdżenie takiego dystansu, a to, że zaliczyłem dwusetkę, nie powoduje, że mogę teraz beztrosko cisnąć dalej.
Przede wszystkim spokój i słuchanie swojego ciała, żeby nie powtórzyły się problemy z ledwo dojechanej trasy do Chodzieży, nie mówiąc o kontuzji sprzed paru lat, która na długo wyłączyła mnie z poważnego jeżdżenia.
Może w tym roku uda mi się przejechać Stary Kolejowy Szlak, na który wybieram się już od dawna. Ciekawe, czy do tego czasu zostanie oddana całość odcinka Złocieniec–Wałcz?
Mam na oku jeszcze jedną dwusetkę, w sporej części po drogach, których jeszcze nie odwiedzałem, ale na razie wstrzymam się z zapowiadaniem. Zobaczymy najpierw, jak będzie toczył się ten sezon.
Dodaj komentarz