Tegotygodniowy wpis na silva rerum będzie musiał trochę poczekać. Najpierw po weekendowej jeździe w upale najwyraźniej złapało mnie jakieś przegrzanie i półtorej doby gorączkowałem, miałem mdłości i ból głowy. Później ogarnialiśmy studia syna i gdy po wszystkim miałem w spokoju dokończyć tekst, zginęła kotka, która przychodziła do nas na podwórze „na sępa”, a w ogrodzie zostało jej młode.
Nie miałem wyjście, trzeba było się zająć maleństwem, dużo młodszym niż był Tofu, gdy do nas trafił. Nawet łapki jej jeszcze nie słuchają za bardzo, nie było więc problemu ze złapaniem.




Na szczęście nauczenie samodzielnego jedzenia rozciapanej z wodą karmy poszło szybko, tak jak i oswajanie z ludźmi. Jeszcze trochę syczy i pluje, ale coraz mniej.
Dzisiaj byliśmy u weterynarz, młoda dostała kropelki, żeby pozbyć się pasażerów z futra, a za tydzień odrobaczanie. Nie chciałbym jej zatrzymywać u nas. Jak się nauczy samodzielności, w tym kuwetowania i trochę podrośnie, poszukam jej domu.
Dodaj komentarz