17 lipca mija rok od czasu gdy zarejestrowałem pierwszą rowerową przejażdżkę. W ten sposób zaczęła się moja “choroba”, która wydaje się ciągle pogłębiać.
Sporą część kalendarium przedstawiłem we wpisie podsumowującym poprzedni rok. Dla przypomnienia wydarzenia z 2015:
- 17 VII: pierwsza zarejestrowana jazda
- 26 VII: pierwszy raz 30+ km
- 4 VIII: Trek jedzie do serwisu na renowację
- 21 VIII: powrót odnowionego Treka z serwisu
- 22 VIII: 50+ km
- 30 VIII: 75+ km
- 13 IX: 100+ km
- 20 IX: pierwszy wypadek na rowerze
- 29 IX: serwis Treka po wypadku i 1k km przebiegu
- 2 X: powrót z serwisu
- 9 X: kupiłem Ridleya
- 22 X: łącznie przejechane 2k km
- 25 X: 130+ km
- 15 XI: 150+ km
- 2 XII: pierwsza sesja na trenażerze
- 24-29 XII: Rapha Festive 500
Styczeń i luty spędziłem głównie ćwicząc na trenażerze przed telewizorem, rzadko wyjeżdżając na asfalt. Za to gdy zaczął się sezon 2016, byłem gotowy :)
- 27 I: pierwsza jazda 2016
- 7 II: trzy województwa odwiedzone jednego dnia
- 27 III: do Wałcza i z powrotem
- 3 IV: rodzinna wycieczka do Myślęcinka – Grześ przejechał 70 km!
- 14 IV: zmiana łańcucha w Ridleyu po 4,5 tys. km przebiegu
- 2 V: pierwsze golenie nóg :)
- 3 V: 200+ km
- 22 V: Chojnice
- 27 V: bydgoska Masa Krytyczna i nowy kask (Bontager Starvos)
- 5 VI: rowerowa Parada Rodzinna w Wyrzysku
- 12 VI: Toruń
- 10 VII: Poznań
Na jakieś półtora, może dwa miesiące przed rocznicą założyłem sobie dwa cele do osiągnięcia przed 17 lipca. Chciałem zejść z wagą poniżej 100 kg (po raz pierwszy od dobrych kilkunastu lat) i nakręcić 10 000 kilometrów. Pierwszy z nich odhaczyłem 28 czerwca (co od razu uczciłem ucztą w Burger Kingu), a drugi 10 lipca.
Strava twierdzi, że przez rok zarejestrowałem 237 aktywności, o łącznej długości 10 211,1 km. 1783,9 km przypada na starego Treka, a 8400,5 na Ridleya (reszta to cudze rowery). Moja średnia prędkość to 24,11 km/h.
55 razy przejechałem dystans powyżej 50 km. 27 razy powyżej setki. 6 razy przekroczyłem 150 km, a dwa razy dwusetkę.
Razem spędziłem na rowerze 423 godzin i 36 minut, co daje ponad 17 i pół dnia. Podobno spaliłem w tym czasie 217 278 kalorii i podjechałem 28 km w górę.
Tak wyglądają moje trasy na mapie. Muszę przyznać, że dumny jestem z tego co nakręciłem :)

A tu widać dobrze, ile miejsc w Polsce mam jeszcze do odwiedzenia.

Chociaż robię co mogę :)

Wykres odległości wykręconej w czasie każdego z miesięcy:

Lipiec powinien być czwartym miesiącem z rzędu, gdy przejeżdżam powyżej tysiąca kilometrów i wygląda na to, że tysiąc z hakiem będzie moim typowym miesięcznym dystansem.
Idealny tydzień wygląda tak:
- poniedziałek — spokojny rozjazd do 50 km
- wtorek-czwartek — szybkie i intensywne treningi: interwały lub tempówki
- piątek — spokojny rozjazd do 50 km
- sobota — odpoczynek
- niedziela — długa trasa powyżej stu kilometrów
Rzadko udaje się wszystko zrealizować, czasem pogoda krzyżuje plany, czasem obowiązki nie pozwalają na trening, a czasem po prostu trudno się zebrać rano i zasuwać. Mimo tego średnio przejeżdżam w tygodniu około 300 kilometrów.
Na ogół sam, ale czasem dołącza rodzina :)
W tej chwili nie mam już żadnych konkretnych planów do zrealizowania, nie licząc wyjazdu do Trójmiasta. Chcę po prostu jeździć, ile się da, coraz dalej i szybciej, oczywiście w miarę moich skromnych możliwości. Do tego zrzucić kolejne kilogramy i wytopić porządnie łydy, żeby wyglądać nieco bardziej pro :)
Podstawowy plan na przyszłość — po prostu dalej mieć frajdę z jeżdżenia.
Dodaj komentarz