Grudzień 2023 zaczął się zimą, z której przeszedł w jesień i skończył się wiosną. Na szczęście ten pogodowy rollercoaster nie przeszkodził w wyjeżdżeniu paru kilometrów, chociaż nie zawsze było łatwo zatrzymać się i zrobić zdjęcie.
– –
W sumie udało mi się wyskoczyć na pięć wypadów. Pierwsze było króciutkie kręcenie, 23 kilometry po bliskiej okolicy. Przy -8° i zbyt późnym wyjechaniu z domu nie miałem ochoty na więcej i tak już wracałem po ciemku. Takie powroty zresztą kończyły wszystkie grudniowe wyjazdy.


– –
Parę dni później zrobiłem trochę dłuższą trasę, 37 kilometrów z wizytą w Mroczy. Przy okazji odkryłem, że przy okazji remontu mocno zniszczonej szosy z Mroczy w stronę Witosławia, powstaje tam elegancja, asfaltowa DDR. Jeżeli zrobią całe osiem kilometrów (w tej chwili gotowe jest około trzech), mieszkańcy kilku miejscowości będą mogli bezpiecznie dojeżdżać do stolicy gminy bez korzystania z samochodów. Chodzenie pieszo między wsiami też będzie dużo łatwiejsze.


– –
Po tej jeździe zniknął śnieg i na chwilę zrobiło się sucho, więc następnym razem wybrałem się do lasu. Pojechałem Małą Pętlę Notecką rozszerzoną o przejazd z Gromadna do Sipior. Najpierw ucieszył mnie zalany wodą las lęgowy nad Notecią, co nie jest takie oczywiste w ostatnich latach. A potem wkurzyła tablica „Uwaga polowanie” na wjeździe do lasu, a niecały kilometr za nią „Zakaz wstępu” z powodu wycinki.
Sprawdziłem na stronie gminy, czy są jakieś polowania zgłoszone akurat na ten dzień. Nie było (poprzednie było tydzień wcześniej, następne miało być 23-24 grudnia, bo nic tak nie wprawia w świąteczny nastrój, jak strzelanie do zwierząt), więc pojechałem dalej. Na wszelki wypadek włączyłem jednak mrugające światła z tyłu i przodu.
Przejechałem cały i w ramach rekompensaty pstryknąłem rowerkowi świąteczną fotkę na nakielskim rynku.





– –
Po tym wypadzie na chwilę wróciła zima, a po niej zaczęły się niemalże jesienne deszczowe i wietrzne dni, a następne dwie jazdy w samej końcówce roku przypominały raczej chłodną wiosnę, niż zimę.
Najpierw wybrałem się DDR z Nakła do Gorzenia, z powrotem przez Ślesin, Samsieczno i Mroczę. Kombinowałem tak, by jechać przez Dębowo już po zapadnięciu ciemności, bo w jednym z tamtejszych gospodarstw co roku cały ogród był rozświetlany lampkami choinkowymi i liczyłem na foty. Ogród był niestety wygaszony, ale kawałek dalej trafiłem na najdroższą choinkę, jaką widziałem w życiu: kombajn John Deere.



– –
Ostatnim wypadem minionego roku była wizyta w Łobżenicy z powrotem przez Dźwierszno. Słońce świeciło jak opętane i gdyby nie wredny, zimny wiatr, byłoby naprawdę przyjemnie. Ale i tak jechało się spoko, a nad jeziorem w Trzeboniu było zacisznie, więc mogłem tam chwilę posiedzieć i zrobić zdjęcie zachodzącego słońca.



– –
W całym miesiącu nakręciłem 286 kilometrów, znacznie przekraczając dwie setki, które były moim planem wyznaczonym na Ride with GPS. Do pięciu jazd dla przyjemności doszło sześć wypadów na zakupy (kilku, jak zawsze, zapomniałem zarejestrować), na co poświęciłem w sumie niecałe 15 i pół godziny.

Trochę tęsknię za czasami, gdy o tej porze roku jeździłem Festive 500, ale i tak jestem wdzięczny, że udało się zrobić chociaż Festive 100.
Dla odmiany planów na styczeń nie robię, może nawet nie ustawię sobie celu na Ride with GPS? Zobaczymy, jak mi pójdzie bez takiej motywacji.
Dodaj komentarz