POW! #7 – Sly, prosty edytor zdjęć

Miniaturka dla wpisu „Sly, prosty edytor zdjęć”. Na zrzut ekranu z oknem edytora z otwartym zdjęciem zarośniętej rzeki płynącej wśród zdjęć nałożony fioletowy pasek z napisem „Programy Obadania Warte #7”
,

W zdecydowanej większości przypadków, gdy odpalam program do edycji zdjęć, potrzebuję tylko najprostszych możliwości: przycięcia, obrócenia, zmiany jasności, ewentualnie podbicia kolorów czy kontrastu. Używanie do tego takiego kombajnu jak Gimp zawsze wydawało mi się przesadą, ale nie za bardzo miałem czym go zastąpić.

Niedawno to się zmieniło, bo znalazłem w zasobach Flathuba program Sly, który robi tylko to, co potrzebuję.

Co potrafi Sly? Jego możliwości pogrupowane są na czterech zakładkach. Pierwsza to Light, która pozwala na regulację ekspozycji, jasności, kontrastu, czerni, bieli i śródtonów.

Zakładka Color to manipulacja nasyceniem, temperaturą i odcieniem.

Effects to redukcja szumów, wyostrzanie, sepia, winieta i ramka.

Z kolei Crop pozwala na docięcie zdjęcia, swobodne lub przy użyciu kilku ustawień (kwadrat, 4:3, 3:2, 16:9, w układzie portretowym lub krajobrazowym), obrót i odbicie w osi pionowej lub poziomej.

Ostatnia pozycja w menu to zapisywanie zmodyfikowanego pliku, przy którym możemy wybrać, czy mają zostać zapisane również metadane i wybrać format pliku: JPEG w trzech poziomach jakości (75, 90, 100) oraz PNG. Ilość dostępnych formatów nie powala, ale mi zupełnie wystarcza. Dużo bardziej przeszkadza fakt, że zapisywanie w wysokiej rozdzielczości potrafi Sly zająć zaskakująco długi czas.

Poza tym interfejs Sly zawiera jeszcze przyciski podglądu oryginału oraz cofania i ponawiania akcji. Do tego zakładki Light i Color mają też przycisk pokazujący histogram.

Szkoda, że brakuje możliwości resetowania każdego z suwaków jednym kliknięciem i trzeba ustawiać je ręcznie. Przydałaby się też możliwość przeskalowania zdjęcia. Taka propozycja padła już na githubie projektu, więc może jest na to szansa.

Poza tym do pełni szczęścia właściwie brakuje mi tylko zakładki z garścią filtrów, jakie mają internetowe aplikacje do zdjęć w rodzaju Pixelfeda czy Google Photos, żebym mógł podkręcić niemrawą fotkę jednym klikiem, ale już bez tego Sly spowodował, że po Gimpa sięgam tylko, gdy np. muszę popracować na warstwach.

Program w wersji dla Linuksa możecie pobrać z Flathuba. Poza tym osoba autorska przygotowuje też Sly dla Androida, iOS, macOS oraz Windows. Na razie trzeba instalować je ręcznie, bo obecność w sklepach z aplikacjami kosztuje.

Androidowy Sly mimo konieczności podłubania przy instalowaniu (mam nadzieję, że niedługo apka trafi do F-Droida) wydaje się działać bez problemów, nie licząc faktu, że na mojej nie najmłodszej Motoroli zapis w wysokiej jakości zajmuje jeszcze więcej niż na moim sędziwym pececie.Chociaż nie przepadam za samą pora roku, to lubię polskie słowo „jesień”, bo słychać w nim szeleszczące kolorowe liście. Są jednak takie momenty, że jednak angielskie „fall” pasuje bardziej.

silva rerum
silva rerum
@silvarerum@horodecki.net

„silva rerum”, czyli „las rzeczy”.
Blog Łukasza Horodeckiego o różnościach, głównie o jeżdżeniu na rowerze, bezmięsnym gotowaniu i używaniu Linuksa.

88 posts
55 followers

Jedna odpowiedź do „POW! #7 – Sly, prosty edytor zdjęć”

  1. […] niedawnym wpisie poświęconym edytorowi zdjęć Sly wspomniałem o tym, że długo w nim trwa zapisywanie zmienionych plików na „moim sędziwym […]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *