Dolar vs. da.killa, czyli jak nie zrobiłem zakupów w USA

,

Uwaga: ten wpis powstał dawno temu. Istnieje spora szansa, że nie odzwierciedla obecnych poglądów i opinii autora.

Miało być tak pięknie, ale na razie nie będzie… Zacznę od początku.

Od momentu pojawienia się pierwszych filmów pokazujących działanie Wii jeszcze przed premierą tej konsoli zakochałem się w tym sprzęcie. Wydanie góry kasy, jakiej chcieli w sklepach na początku, mimo gorącego uczucia, kłóciło się ze zdrowym rozsądkiem. Ceny Wii powoli spadały i gdy parę miesięcy temu uświadomiłem sobie, że za jakiś tysiąc złotych mogę mieć konsolę z dodatkowym wiilotem i dwoma pakietami gier zacząłem poważnie przymierzać się do zakupu.

Wszystko zmierzało w stronę pojawienia się japońskiego cuda przy moim telewizorze, gdy znajomi golfiści rzucili w czasię grę uwagę dotyczącą cen sprzętu golfowego w Stanach. Rzuciłem się do komputera i doznałem szoku – u nas dwa-trzy razy drożej, nawet po doliczeniu przesyłki, cła i VAT-u! Zapomniałem o Wii i zabrałem się za wybieranie sprzętu.

Żelaza Rac OS2 (3-PW) na sztywnych szaftach, dwa Rac Satin Wedge (52 i 56 stopni), torba Monaco Cart Bag, dwie rękawiczki Targa – wszystko to firmy TaylorMade. Razem wyszło w okolicach 500 dolarów, gdy w Polsce musiałbym wydać jakieś 800 dolarów więcej. Oczy mi się zaświeciły, zwizualizowałem już swoje sukcesy na polu z nowym sprzętem w ręce i nagrzałem się jak kocur w marcu.

Był tylko jeden problem – sklep za wysłanie zakupów do Polski chciał ze 400 dolarów. Trochę dużo, w porównaniu z ceną samego sprzętu. Na szczęście skojarzyłem, że są firmy zajmujące się przesyłkami do naszego pięknego kraju. Zacząłem się za nimi rozglądać, szukać opinii w sieci, pytać tu i ówdzie o doświadczenia użytkowników. Nowe kije były coraz bliżej…

Gdy zabrałem się za wybieranie sprzętu w amerykańskich sklepach internetowych, dolar był po niecałe 2,6 złotego. Przeglądanie ofert, porównywanie cen, kompletowanie zakupów, poszukiwanie firmy przesyłkowej – wszystko to zajęło jakieś 2 tygodnie. Dzisiaj dolar jest po 2,97…

Zakupy nadal są opłacalne, ale różnica jest już mniejsza. Na dodatek jeszcze nie zdecydowałem się na firmę przesyłkową – bo te, które mają dużo opinii w sieci są drogie, a o tych tanich trudno znaleźć coś konkretnego. Jak research potrwa jeszcze parę dni, to dolar pewnie przeskoczy znacznie ponad 3 złote, jeżeli panika na rynku się utrzyma… Ech…

Chyba muszę się wstrzymać z zakupami. Różni fachowcy mówią, że niedługo powinno się uspokoić, a złoty trochę się umocni. No i od połowy listopada zaczynają się promocje w sklepach z okazji wejścia nowych modeli…

Zagapiłem się i pewnie nie zdążę w tym roku zagrać nowym sprzętem. Szkoda…

5 odpowiedzi na „Dolar vs. da.killa, czyli jak nie zrobiłem zakupów w USA”

  1. Awatar wariat
    wariat

    Może się nie znam, ale ja temu nagłemu skokowi waluty daję jakiś tydzień.

  2. Awatar zen

    Możesz w takim razie podzielić się wiedzą, i dac znać które firmy mają dobrą opinie w sieci?

  3. Awatar Łukasz Horodecki

    wariat: Obyś miał rację

    zen: Zazwyczaj dobre opinie ma Polamer, ale są raczej drodzy i można znaleźć sporo narzekania na opieszałość, olewanie klientów i brak kontaktu. Znalazłem jeszcze jedną czy dwie dobre wypowiedzi na temat zakupywstanach.pl, kilka razy widziałem poleconego Poloneza (stronę mają koszmarną!) i Juliusa.

    A z negatywów, to widziałem kogoś, kto się żalił, że w Kupigo go oszukali.

  4. Awatar Zuzanka

    Doliczasz do kosztu potencjalne oclenie? Niestety, każda paczka powyżej chyba 25e, powinna przejść przez cło (w przypadku kurierów – 100%, w przypadku poczty – jak się trafi).

  5. Awatar Łukasz Horodecki

    Cło to pikuś, gorsza sprawa to 22% VAT :(

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *