Nie planowałem wrzucania tego przepisu na bloga, bo wydawał mi się mało ciekawy, mimo że to jedna z moich ulubionych zup. Ale gdy robiłem zdjęcia do podzielenia się na kulinarnym kanale discorda gilotynaTV, pomyślałem, że skoro mam już fotki, to co mi szkodzi dopisać kilka słów.
Przepis lata temu podyktowała mi Żona, zdziwiona, że potrzebuję spisanych instrukcji do czegoś tak prostego. To była stała różnica między naszymi stylami gotowania. Ona wspierając się intuicją i doświadczeniem, raczej szła na żywioł, rzadko trzymając się przepisów, ja zawsze z kartką, wagą i miarkami.
Koniec maja i początek czerwca to idealna pora na chłodnik, bo ceny się już ucywilizowały, a botwina i kalarepa ciągle jeszcze są młode i pyszne.
Składniki
(Porcja na wielki gar zupy, dla czterech osób z dokładkami)
- 2 długie ogórki
- 2 kalarepy
- 2 pęczki rzodkiewek
- botwina
- litr maślanki
- jogurt grecki (400 g)
- śmietana 12% (400 g)
- pół pęczka koperku
- pęczek szczypiorku
- sól i pieprz
Przygotowanie
Zaczynam od ugotowania botwiny. Najlepiej zrobić to sporo wcześniej, żeby zdążyła ostygnąć przed dodaniem jej do reszty chłodnika.
Buraczki odcinam od reszty, obieram i kroję w niewielkie słupki. Odcinam od liści łodygi i tnę je na ~2 cm odcinki. Liście kroję również i odkładam osobno.

Wrzucam buraczki do garnka, zalewam niewielką ilością wody (tylko tyle, żeby później, gdy liście zwiotczeją, zmieściły się w niej wszystkie części ). Gdy zaczną się gotować, zmniejszam ogień i gotuję 5-8 minut, w zależności od wielkości kawałków i tego jak stare i wyrośnięte były buraczki. Potem dodaję pokrojone łodygi, gotuję kolejne 3-5 minut i dodaję liście, którym wystarcza minuta, może dwie.
Ugotowaną botwinę odstawiam do wystygnięcia i przygotowuję resztę warzyw.

Ogórki, kalarepy i rzodkiewki tnę na nieduże kawałki, a szczypiorek i koperek siekam. Wrzucam wszystko do wielkiego gara, wlewam maślankę, jogurt i śmietanę. Mieszam wszystko dokładnie i wstawiam do lodówki.

Gdy ugotowana botwina ostygnie, dodaję ją do reszty zupy, mieszam i doprawiam pieprzem i solą. Wstawiam garnek ponownie do lodówki i zabieram się za ugotowanie jajek.
Niezawodny przepis na idealne jajka za każdym razem
Sposób na jajka znalazłem dawno temu w jakimś przepisie na domowy ramen i od tego czasu wiernie się go trzymam.
Odpowiednią ilość jajek wyciągam z lodówki, myję dokładnie, wkładam do miseczki i stawiam ponownie do lodówki. Dzięki temu ich temperatura się resetuje do lodówkowej i startują zawsze z tego samego poziomu.
Wstawiam tyle wody, żeby spokojnie zakryła wszystkie jajka, solę ją i czekam, aż zawrze. Do wrzącej wody ostrożnie wkładam jajka prosto z lodówki i gotuję. 7 minut daje jajko na miękko, a po 8 minutach żółtko będzie ścięte, ale nie twarde.
Ugotowane jajka od razu przekładam do lodowatej wody, albo chociaż chłodzę je pod zimną wodą z kranu.
Wracamy do chłodnika
Do chłodnika liczę dwa jaja na osobę, żeby dokładki nie trzeba było jeść bez jajka. Dla optymalnego efektu (żółtko niecałkowicie ścięte) gotuję je 7 i 40 sekund.
Zupę nalewam do miski, jajko obieram, kroję południkowo na ćwiartki, układam je na wierzchu i patrzę, jak płynna część żółtka miesza się z różowym chłodnikiem.

Jeżeli nie macie ochoty na jajka, chłodnik będzie pyszny też bez nich, ale w takim wypadku proponowałbym raczej ugotować trochę młodych ziemniaków, a po ugotowaniu polać je trochę oliwą, posypać siekanym koperkiem i morską solą. Takie ziemniaki można podać na osobnym talerzyku, albo po prostu wrzucić do zupy.
Smacznego!
Dodaj komentarz