Marzec na rowerze

Miniaturka wpisu „Marzec na rowerze”. Lewa dolna część to zdjęcie roweru opartego o drzewo nad jeziorem, prawa górna to infografika - podsumowanie miesiąca z Ride with GPS. Nad tym zielony pasek z białym napisem „Podsumowanie marca”

Kolejny zaskakująco dobry miesiąc rowerowania za mną. Pora na wypełnione zdjęciami podsumowanie.

Uproszczona ikonka roweru zwróconego w prawo.

Na pierwszą jazdę marca wybrałem się na trasę Małej Pętli Noteckiej, przedłużoną o wizytę w rezerwacie „Borek”, bo chciałem sprawdzić, co słychać u tamtejszych bobrów.

Całkiem spory fragment lasu utrzymują pod wodą dzięki tamie blokującej przelew pod drogą przechodzącą pod rezerwat. A na wolnych od wody fragmentach lasu zakwitły przylaszczki i wawrzynek wilczełyko.

Uproszczona ikonka roweru zwróconego w prawo.

W następnym tygodniu dopadła mnie jakaś melancholia i pojechałem odwiedzić miejsca, w których wychowała się moja Żona: Auguścin i Wyrzysk.

Pogoda była przyzwoita i jechało się przyjemnie, mimo ciężkiego serca. A potem zmęczenie na podjazdach zrobiło swoje i do domu wróciłem w lepszym stanie.

Uproszczona ikonka roweru zwróconego w prawo.

Tydzień później pojechałem do Witrogoszczy, wsi koło Łobżenicy, żeby zrobić kilka zdjęć budynku, który powinien pojawić się tu w następnym wpisie. Po drodze odwiedziłem Gródek Krajeński, gdzie jeszcze w PRL-u jeździłem na obozy harcerskie.

Domki „Brda”, które kiedyś należały do ośrodków wczasowych zakładów pracy z okolicy, nadal stoją, w większości przypadków w dobrym stanie. Niestety nie mogę powiedzieć tego samego o zabudowaniach obozu harcerskiego nad jeziorem Stryjewo.

Budynek obozowej kuchni, zaplecza i magazynu jest w fatalnym stanie: wybite okna, dziura w dachu, obłażąca farba. Barak, w którym mieszkały zuchy, nie wygląda dużo lepiej, ale okna ma zasłonięte płytami, więc nikt nie zbił w nich szyb.

Przystań nad jeziorem najwyraźniej nadal działa, używana przez klub żeglarski Posejdon. O jej harcerskiej przeszłości przypomina ciągle krzyż na jednym z budynków.

Uproszczona ikonka roweru zwróconego w prawo.

Gdy w następnym tygodniu w prognozie pogody znowu pojawiły się deszcze, postanowiłem wyskoczyć przed nimi na choćby i króciutkie pokręcenie.

Tylko czterdzieści kilometrów, ale lepsze to, niż nic. Tym bardziej że kilka dni później odbiłem to sobie z nawiązką.

Uproszczona ikonka roweru zwróconego w prawo.

Marzec zamknąłem dwiema jazdami. Najpierw wyskoczyłem po kilka squadratów w okolice Dąbrówki Nowej i Zielonczyna. Nie bywałem jeszcze w tamtych okolicach i zdziwiłem się, jaką elegancką DDR zrobiono z Dąbrówki do Sicienka. Ale zamiast tejże drogi dla rowerów, zrobiłem raczej fotki błotnistych fragmentów, na które się niespodziewanie nadziałem :)

Na święta wielkanocne planowałem od dłuższego czasu rowerowy wypad z synem: pociągiem z Nakła do Osieka, wjazd rowerami na Dębową Górę, piknik na miejscu i pedałowanie 30 km do domu. Młody najwyraźniej już wyrósł ze spędzania dnia ze ojcem i odmówił udziału w wycieczce, więc pojechałem sam.

Jechałem w obie strony rowerem, a że pogoda była raczej majowa niż marcowa, to kulało się jedwabiście (za wyjątkiem kawałka stromego podjazdu w lesie, gdzie ciężki sprzęt drwali zostawił tak głębokie koleiny, że nie mogłem pedałować, bo haczyłem butami o błoto) i postanowiłem przeciągnąć trochę trasę.

W okolicy 70 kilometra przyszedł lekki kryzys i przez moment żałowałem, że nie trzymałem się planu. Potem, ku własnemu zaskoczeniu, złapałem drugi wiatr i gdy pięć kilometrów przed domem licznik pokazał 90, postanowiłem wspomóc się bezalkoholowym piwem na stacji benzynowej i dokulać jeszcze kawałek, żeby uzbierać do pierwszej setki 2024.

Dzięki temu niespodziewanie przekroczyłem tysiąc kilometrów przerowerowanych w tym roku, co w 2023 miało miejsce dopiero w połowie maja.

Uproszczona ikonka roweru zwróconego w prawo.

W sumie zarejestrowałem w marcu czternaście jazd, z czego dla frajdy było sześć, o łącznej długości 382 kilometrów.

Grafika kalendarza z Ride with GPS z zaznaczonymi aktywnościami. Poniżej miesięczne statystyki: przejechane 458 kilometrów, 2734 metry przewyższenia, 23 godziny 23 minuty i 7 sekund w ruchu, 14 jazd.

Razem z wyjazdami na zakupy i załatwianie spraw uzbierało się 458 kilometrów, o dwieście więcej niż przed rokiem. A porównując pierwsze trzy miesiące 2024 z tym samym okresem 2023, jestem już ponad 500 kilometrów do przodu.

3 odpowiedzi do „Marzec na rowerze”

  1. Awatar Adam Kaliszewski

    @silvarerum a ja jeszcze kurde nie zacząłem sezonu ;D w wielkanoc już prawie się udało, ale stanęło na robieniu kilometrów per pedes po lesie i po mieście.

    1. Awatar Łukasz Horodecki

      @kalisz79 @silvarerum Spokojnie, jeszcze do odrobienia :)

      1. Awatar Adam Kaliszewski

        @LukaszHorodecki na stopro; jak tylko przestanie padać ;) to już nie bedzie wymówek. @silvarerum

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *