Luty na rowerze

Miniaturka dla wpisu „Luty na rowerze”. Złożone ze sobą trzy zdjęcia rowerów tak, ze mniej więcej tworzą jeden rower. Od lewej: tylke koło i kawałek siodełka czarnego roweru Giant na tle suchej trawy, środek fioletowego Treka stojącego na szosie i przód ciemnoniebieskiego Ridleya w lesie.

Większość drugiego miesiąca 2024 upłynęła mi na przeczekiwaniu deszczy, wylewaniu wody z piwnicy i wożeniu kolejnych rowerów do serwisu.

Uproszczona ikonka roweru zwróconego w prawo.

Pierwszą dłuższą jazdą był powrót rowerem syna z bydgoskiej Velomanii, gdzie zaliczył kompletną wymianę napędu. Kupiony jakieś sześć lat temu Giant Roam ciągle mu służy, chociaż z małego dzieciaka wyrósł kawał chłopa.

Przy kupowaniu wybraliśmy maksymalny rower, na jaki był w stanie wsiąść po całkowitym opuszczeniu siodła i kierownicy, a teraz po podniesieniu wszystkiego ciągle pasuje, o czym sam mogłem przekonać się w czasie czterech dych trasy z Bydgoszczy.

Do chwili wyjechania z serwisu chciałem wracać pociągiem, ale pogoda była tak śliczna, że zdecydowałem się na powrót rowerem mimo tego, że byłem „po cywilnemu”, a zazwyczaj unikam dłuższego jeżdżenia w dżinsach.

Dobrze zrobiłem, bo za chwilę miały się skończyć warunki do dłuższego jeżdżenia.

Uproszczona ikonka roweru zwróconego w prawo.

Gdy odbierałem Gianta zostawiłem w serwisie mojego zakupowego Treka (posypały się pedały i piasty), a następny miał być szutrowy Ridley. Postanowiłem przed ostawieniem go wykorzystać ostatni dzień bez deszczu i wyskoczyć na jeszcze jedną pętelkę nad Notecią.

Po drodze natrzaskałem fotek bobrzych tam, zalanych łęgów, wysokiego stanu Noteci za śluzą Gromadno i podtopionych łąk nad rzeką.

Uproszczona ikonka roweru zwróconego w prawo.

Gdy po odstawieniu Ridleya do Velomanii (centrowanie kół, nowa kaseta i łańcuch) nagle przestało padać, postanowiłem nie marnować tej wyczekiwanej zmiany pogody i wyjechałem w trasę na Treku. Ta sędziwa już maszyna na co dzień ciężko pracuje jako dostawczak, wożąc zakupy. Jasne, że ciężki, stalowy trekking na kołach 26″ kula się gorzej niż wyraźnie lżejsza szutrówka na 28″, ale dzień po dniu pojechałem dwie trasy w okolicach czterech dych i było zaskakująco przyjemnie.

Uproszczona ikonka roweru zwróconego w prawo.

29 lutego w końcu odebrałem Ridleya i postanowiłem wracać z Bydgoszczy nieco okrężną drogą: przez Leśny Park Kultury i Wypoczynku w Myślęcinku, a potem Szczutki, Wojnowo i Sicienko. Wyszło trochę ponad pięć dych przyjemnej jazdy, a przy okazji złapałem dwa nowe squadraty.

Uproszczona ikonka roweru zwróconego w prawo.

Cały miesiąc zamknąłem z osiemnastoma zarejestrowanymi jazdami, z czego tylko pięć, o łącznej długości 210,6 km, było wypadami dla frajdy.

Grafika kalendarza z Ride with GPS z zaznaczonymi aktywnościami. Poniżej miesięczne statystyki: przejechane 313 kilometrów, 1826 metrów przewyższenia, 17 godzin 40 minut i 26 sekund w ruchu, 18 jazd.

W sumie uzbierało się z tego 312,9 km, co jest dużo lepszym wynikiem, niż się spodziewałem jeszcze w połowie miesiąca.

***

Na blogasku dołożyłem sobie widżet, w którym co miesiąc podsumowuję roczny dystans i porównuję go do tego samego okresu w poprzednim roku. Na razie jestem ponad trzy setki do przodu, co dobrze wróży temu sezonowi, o ile w ogóle można mówić o sezonie, gdy jeździ się cały rok.

***

Po przejechaniu w krótkim odstępie tras w okolicy 40 km na trzech różnych rowerach muszę powiedzieć, że Ridley ma najmniej wygodne siodło. Różnica jest na tyle spora i bolesna, że zastanawiam się nad wymianą. Jeżeli zakup nowego siodełka zajmie mi tyle, co zmiana kasku i butów, powinienem pojeździć wygodnie już za jakieś dwa lata xD

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *