Pierwszy miesiąc 2024 pozostawił niedosyt, mimo że wypadł lepiej, niż ten przed rokiem. Pogoda nie dopisała, a nie miałem motywacji, żeby wyjść na rower przy nawet lekkiej chlapie.
– –
Zebrałem się do wyjścia trzy razy. Pierwszy raz już w Nowy Rok, na Średnią Pętlę Notecką przeciągniętą o odcinek Smogulec-Kcynia. Uzbierało się z tego 70 kilometrów bardzo przyjemnego kulania.
Gdy wyjeżdżałem z domu, myślałem o przejechaniu się po lasach z Gromadna do Sipior, ale przypomniały mi się znaki „Uwaga polowanie” na wjeździe do lasu w grudniu i odpuściłem. Szkoda, to naprawdę fajny kawałek trasy, ale odechciało mi się tamtędy jeździć.






Mimo wymuszonej zmiany trasy jechało się świetnie, pogoda była przyjemna, a szosy puste, bo ludzie dogorywali po sylwestrowych zabawach.
– –
Następny raz ruszyłem się dopiero cztery tygodnie później, na czterdziestokilometrową trasę Małej Pętli Noteckiej. Odwiedziłem bobry oraz sprawdziłem stan lasów łęgowych (zalane) i łąk nad rzeką (podmokłe). Może susza w tym roku nie będzie zbyt dotkliwa.




– –
Dzień później pojechałem znowu, tym razem na północ, żeby sprawdzić postępy na budowie drogi dla rowerów między Mroczą a Witosławiem. Niestety, wygląda na to, że budowa została ukończona i dedeerka sięgnęła tylko do Orlinka, czyli jakiejś 1/3 tego odcinka.




– –
Poza trzema jazdami dla frajdy zarejestrowałem osiem wyjazdów na zakupy, w sumie na prawie 90 kilometrów. Razem wyszło 238 kilometrów i 13 godzin 41 minut.

W porównaniu z 286 km w grudniu wypadło słabo i myślę, że zawiniła głównie niechęć do jazdy na mokrym, bo w grudniowym mrozie i śniegu łatwiej mi było ruszyć się z domu. Może gdybym jednak ustawił sobie cel na Ride with GPS, to miałbym większą motywację?
Z drugiej strony, nie mam co marudzić, w styczniu przejechałem prawie 146 kilometrów więcej, niż w tym samym miesiącu 2023. Mam nadzieję, że to dobrze zwiastuje temu sezonowi.
Dodaj komentarz