Dzisiaj podzielę się z wami przepisem na prosty i szybki wegański obiad, którego przygotowanie zajmuje tyle, co ugotowanie ryżu.
Kurra curry była jednym z naszych ulubionych dań od chwili, gdy jeszcze w wersji drobiowej wprowadziła ją do domowego menu moja Żona i pozostała w czołówce także po zweganizowaniu.
W tym momencie miałem przejść bezpośrednio do składników, ale wczoraj na jednym z serwerów discorda znowu trafiłem na moje pet peeve, czyli osobę marudzącą: „nie cierpię takich blogów, co maja za dużo słów oprócz przepisu”.
Zawsze w takich momentach (a jest ich zaskakująco dużo) myślę, że jak się chce same przepisy, to się idzie na serwis z samymi przepisami. Za to gdy bierze się recepturę z bloga, to narzekanie na towarzyszący jej tekst jest dla mnie niezrozumiałe. Tym bardziej, że często to informacje o powstawaniu dania i jego ewolucji, możliwych zamiennikach niektórych składników, przydatnym sprzęcie i technikach oraz sposobie podania. Zresztą, nawet jeżeli przepisowi towarzyszy osobista historyjka zupełnie od czapy, to na blogu jest przecież całkowicie na miejscu.
Tak więc pozdrawiam Ewę i już prawie przechodzę do przepisu, jeszcze tylko wspomnę, że lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit, sed do eiusmod tempor incididunt ut labore et dolore magna aliqua. Ut enim ad minim veniam, quis nostrud exercitation ullamco laboris nisi ut aliquip ex ea commodo consequat. Duis aute irure dolor in reprehenderit in voluptate velit esse cillum dolore eu fugiat nulla pariatur. Excepteur sint occaecat cupidatat non proident, sunt in culpa qui officia deserunt mollit anim id est laborum xD
Składniki:
Wersja na cztery głodne osoby.

- 2 opakowania gyrosa
- puszka mleka kokosowego
- 2 czerwone cebule
- garść rodzynek
- ananas (świeży lub z puszki)
- płatki migdałów
- przyprawy: curry, płatki chilli, sól
Uwagi
- Kiedyś używałem gyrosa z Dobrej Kalorii, ale po tym jak zmienili skład z grochu na pszenicę, przerzuciłem się na lidlowe Vemondo lub Happy Vege z Netto. Wersja pszeniczna jest po prostu za drobna i znika w potrawie, zamiast być wyraźnie widocznymi kawałkami.
- Mleko kokosowe najlepsze będzie z tych płynnych, nie zgęstniałych, ale nada się każde.
- Cebula może być zwykła, ale czerwona wygląda ładniej.
- Ananas z puszki jest nie tylko łatwiejszy w obsłudze, ale jeszcze syrop z niej można wykorzystać do zrobienia sosu i będzie potrzeba mniej mleka kokosowego.
- Płatki migdałów nie są konieczne. Ja dorzucam je na sam koniec, żeby potrawa miała bardziej różnorodną teksturę.
- Zamiast chilli w płatkach można użyć zwykłego, sproszkowanego.
Przygotowanie:
Wstawiam ryż i zabieram się za curry. Pociętą w piórka cebulę wrzucam do szerokiego garnka na rozgrzany olej. W czasie gdy się smaży obieram ananasa i kroję go na kawałki (lub otwieram puszkę). Gdy cebula się zeszkli wrzucam ananasa, curry i chilli. Przyprawy wedle upodobań, generalnie im bardziej słodki ananas, tym więcej można ich dać, żeby zbalansować smak. Gdy robicie po raz pierwszy, lepiej dać mniej i potem doprawić.
Podsmażam trochę (1-2 minuty) często mieszając, po czym wlewam mleko kokosowe (lub miks mleka i syropu z puszki). Na całego średniego ananasa wychodzi mi zazwyczaj cała puszka mleka, ale można dać mniej i dodać resztę jeśli na koniec sos okaże się za gęsty.
Gdy sos zacznie bulgotać zmniejszam grzanie, tak by tylko lekko się gotował, wsypuję garść rodzynek, mieszam, przykrywam garnek i duszę, co jakiś czas mieszając, aż ananas trochę zmięknie. W przypadku dojrzałego świeżego owocu, będzie to około 5 minut, puszkowy raczej potrzebuje mniej.

Dorzucam gyrosa, mieszam i duszę jeszcze z minutę, może trzy. Po czym próbuję i w razie potrzeby doprawiam curry, chilli i solą. Dodaję garść płatków migdałów, mieszam i podaję z ryżem.

Dla lepszej prezencji i przełamania smaku świeżą nutą, można potrawę posypać ciętym szczypiorem.
Smacznego!
Dodaj komentarz