Gradobicie
Wiem, że w porównaniu z gradem wielkości kurzych jak, który spadł na okolice Opola, te dwucentymetrowe kulki to żadna rewelacja, ale i tak zrobiły na mnie wrażenie.
Gdy te kawałki lodu waliły w samochód naprawdę mieliśmy z Żoną wrażenie, że blachy i szyby nie wytrzymają bombardowania. Zjechaliśmy w zaciszne miejsce i okazało się, że nie tylko my się przestraszyliśmy – stało tam już z pięć innych aut, a następne zajechały zaraz po nas. Po paru minutach było po wszystkim i mogłem szybko wychylić się z samochodu (musiałem się śpieszyć, bo lało) po dwie kulki, by zrobić zdjęcie na pamiątkę.
Sssstrach się bać, co się narobiło!?!
Wypadał się pod Bydgoszczą to do Grudziądza już nie doszedł – żeście przyjęli pierwsze uderzenie,żeście nas obronili. Chwała Bohaterom.
Mieliśmy taki sam grad w drodze do Karlowych Warów. I też ludzie zjeżdżali z drogi, albo zwalniali. My ich wszystkich wyprzedzaliśmy. No bo nie zauważyłem, żeby na poboczu waliło słabiej niż na jezdni.
rzyjontko: dlatego zamiast po prostu zjechać schowaliśmy się w miejsce osłonięte przez drzewa.
Od drzew to ja się wolę z daleka trzymać. W ostatniej serii burz zginęła jedna kobieta, której samochód został przygnieciony przez drzewo złamane przez wichurę (a może piorun).
Nie zdecydowalibyśmy się na zjazd pod drzewa gdyby był silny wiatr lub burza, to chyba oczywiste.