Koledzy
Płyta do picia
Już wiem jaką płytę zabiorę ze sobą, gdy będę następny raz jechał do kumpla z flaszką whisky, by sobie posiedzieć i pogadać po nocy.
Spotkałem się z kolegą, bo kolega jest od tego
I wypada czasem spotkać się z nim
Siedzieliśmy do rana a jego ukochana
Donosiła ciągle nowy zestaw win
Dziś rano przyjechała paczka z płytą Maleńczuka i Waglewskiego „Koledzy” i to właśnie z nią mam ochotę się napić. (Radek, czytasz to? :D) Powyższy fragment pochodzi z tytułowego utworu i świetnie oddaje to, co się dzieje na albumie, który otwiera. MM i WW spotkali się jak koledzy w studio i nagrali 17 piosenek, przy których teraz inni koledzy będą się spotykać i przegadywać nockę.
Mnie się i owszem
Słucham, słucham, słucham… i coraz bardziej mi się podoba. Gitary, blues, surowa muzyka bez ozdobników, taka po prostu do posłuchania, nie do zabawy.
Trochę bluesowej klasyki, trochę Grzesiuka (o ileż lepiej to brzmi niż w wersji „Szwagrakolaski”!!!), trochę własnych produkcji obu panów. Wszystko o dziwo do siebie pasuje, nawet „Niedziela będzie dla nas” odnajduje się w tym towarzystwie. Wiedzieliście, że to blues?
Wokalnie więcej jest Maleńczuka, ale nad całością muzycznie czuwa Waglewski jako producent płyty. Mógłby trochę więcej pośpiewać, przy pierwszych przesłuchaniach nieco mi tego brakowało, ale skoro wybrał taki układ, to co ja się będę czepiał.
Posłuchajcie, obejrzyjcie …
Najlepiej będzie, jak posłuchacie sami – na gazeta.pl udostępniono fragmenty wszystkich utworów oraz teledysk do „Kolegów”. Niestety, cwaniacy zablokowali zamieszczanie klipu na innych stronach, więc na „silva rerum” trafia wersja z YouTube nieco gorszej jakości:
[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=LZ3jUeDy-9U[/youtube]
… i kupcie
Album jest wydany podobnie jak te z serii firmowanych przez „Gazetę Wyborczą” („Mistrzowie słowa”, „Gwiazdy Idole Przeboje”), czyli jest to książka w twardej oprawie z płytą na trzeciej stronie okładki.
Poza krążkiem zawiera wywiady z Waglewskim i Maleńczukiem oraz teksty utworów (które w takiej formie czyta się wygodniej niż na standardowej cieniutkiej płytowej książeczce) w towarzystwie czarno-białych zdjęć z sesji nagraniowej.
Na koniec zostawiłem najlepsze – to cudo kosztuje tylko 29,99 i jest to jeden z najlepszych pomysłów na pozbycie się trzech dych, jakie w tej chwili przychodzą mi do głowy. Polecam.
No właśnie i to jest trochę taki kłopot z ta płytą, bo Ring of fire też im za bardzo nie wyszedł. Generalnie nie najgorzej się słucha, ale zostaje jakiś niedosyt.
a ja płytkę sobie nabędę bo ni cholery na torrentach dobrej muzy do picia człowiek nie znajdzie. 30 to żaden pieniądz, więc tym bardziej warto.
brocha: Napisałem „lepiej to brzmi niż w wersji „Szwagrakolaski”, a nie „lepiej to brzmi w wersji „Szwagrakolaski” :)
O rzesz tak to jest ja się za szybko czyta. To ja wolę wersję Szwagra.
Szczerze mówiąc (miałem okazję przesłuchać płytę), to M&W nic specjalnego nie zaprezentowali. Faktycznie nada sie to chyba tylko „do kotleta” albo flaszki. Szkoda, bo oczekiwałem czegoś więcej.
Jestem na prawdę pod wrażeniem płyty, choć oczekiwałem innym klimatów. Przed chwila skończyłem przesłuchiwać album, jutro lecę kupić :)
Link do teledysku w dobrej jakości: http://video.gazeta.pl/7/4089/22241_gazeta_malenczukwaglewski2.flv wyciągnięty za pomocą mm5.pl.