Uwaga: ten wpis powstał dawno temu. Istnieje spora szansa, że nie odzwierciedla obecnych poglądów i opinii autora.
Cichy miesiąc miałem, co? Dwa wpisy na cały kwiecień…
Wpadłem w jakieś takie umysłowe i emocjonalne otępienie, z którego dopiero się wygrzebuję (przynajmniej mam nadzieję, że to koniec…), a które to m.in. blokowało moje podejścia do blogowania. A tu jak na złość temat za tematem miałem. Siadałem, odpalałem edytor i aż się wzdrygałem na samą myśl o pisaniu. Teraz też nie jest mi lekko złożyć jakieś zdanie, a zazwyczaj nie mogę się na to uskarżać.
Co się u mnie działo w dużym skrócie:
- Zabraliśmy da.killę 2.0 na wycieczkę do ZOO. Było po prostu świetnie, mały się dobrze bawił, chociaż większe zwierzaki go onieśmielały).
- Jak zwykle wkurzyły mnie święta, na szczęście nie musiałem siadać do wielkanocnego śniadania itp. (dzięki rodzinko za układ “ja nie marudzę, wy mnie nie zmuszacie”).
- Dobiła mnie Trójka (nie dość, że zrobili jakieś ultraobchody rocznicy śmierci JP2 z Pośpieszalskim, którego nie trawię, to jeszcze zamiast zostać przy tradycyjnej “muzyce ciszy” w Wielkim Tygodniu, zaczęli puszczać jakieś religijne pieśni) i teraz mam awersję do słuchania radia.
- Kilku znajomych postanowiło mnie podrażnić i mimo wiedzy, że nie jestem katolikiem postanowiło uraczyć mnie życzeniami. Naprawdę zabawne…
- Grzesiek dorobił się kolejnego fotelika (i różowego kasku w biedronki) i teraz jeździ z mamą na rowerze.
- Dzwoniłem na policję, bo nasz miejscowy żulik wkurzony na to, że nie sprzedałem mu flaszki po zamknięciu sklepu, rozwalał nam bramę i między sztachetami utknęła mu noga (niestety zwiał, zanim przyjechał radiowóz).
- Mam problemy z lewym nadgarstkiem – co chwile mi szwankuje po większym obciążeniu. Doszło do tego, że gram w golfa z bandażem elastycznym pod rękawiczką…
- TIR zerwał nam linię telefoniczną, przez co cała wieś przez dzień była odcięta od świata.
- Żona miała wypadek (trafiła między TIR-a a traktor z przyczepami) i Pandę czeka solidny remont. Na szczęście Żona jechała bez Grzesia, a i jej samej się nic nie stało.
- Moi rodzice mieli trzydziestą rocznicę ślubu i wysłaliśmy ich z tej okazji na randkę (pomysł mojej żony). “Testosteron” + kolacja w porządnej restauracji. Albo udają, albo rzeczywiście byli zachwyceni.
- Mieliśmy pierwszą dużą imprezę w tym roku. Wszystko wyszło jak należy, to dobrze wróży temu sezonowi.
- 22. Grzesiek skończył rok, ale o tym może napiszę coś więcej w osobnej notce.
- 28. minął rok mojego niepalenia. Przez ten czas zapaliłem tylko jednego papierosa – równo sześć miesięcy wcześniej, żeby sprawdzić czy fajki są tak dobre jak pamiętałem (są jeszcze lepsze) i czy dam radę wytrzymać mimo takiej pokusy (wytrzymałem).
- 29. dobiłem do trzeciej rocznicy blogowania.
No, to teraz muszę się zabrać za elvisową notkę, która miała się tu pojawić w zeszłym tygodniu. Żadna blokada nie usprawiedliwia miesiąca bez Króla :)
Dodaj komentarz