Uwaga: ten wpis powstał dawno temu. Istnieje spora szansa, że nie odzwierciedla obecnych poglądów i opinii autora.
Ten wpis miał się pojawić w zeszłym tygodniu i być zachętą do kupienia piątkowej “Gazety Wyborczej” z “Prawdziwym romansem” na płycie DVD. Niestety nie udało się, więc jeżeli ktoś nie kupił, a właśnie nabiera na to ochoty słusznie może mieć do mnie żal.
“Prawdziwy romans” z 1993 roku, to zadziwiająco mało znany film, zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę reżysera (Tony Scott), scenarzystę (Quentin Tarantino sprzedał scenariusz by uzbierać pieniądze na “Wściekłe psy”) i obsadę (właściwie wszyscy tam zagrali, sami zobaczcie: Christian Slater, Patricia Arquette, Dennis Hopper, Gary Oldman, Brad Pitt, Tom Sizemore, Christopher Walken, Samuel L. Jackson i Chris Penn). Spotkałem ludzi, którzy uwielbiają takie filmy, chłoną wszystko w czym maczał palce Tarantino, a “Prawdziwego romansu” nie widzieli, albo nawet o nim nie słyszeli.
Znanych aktorów występuje tam cała masa (no, wtedy nie byli jeszcze tak znani), ale mnie na potrzeby cyklu elvisowego najbardziej interesuje rola Vala Kilmera. Niech was nie zmylą napisy końcowe, w których przy jego nazwisku widnieje “Mentor”. Kilmer gra Presleya, który pojawia się (widzimy tylko rękę czy kawałek pleców, odzianych w złotą marynarkę) gdy główny bohater jest sam i podpowiada mu co sam by zrobił na jego miejscu, na odchodne rzucając zawsze: “I like you, Clarence. Always have. Always will.”
Pierwsze z pojawień zaczyna od podśpiewywania kawałka “Heartbreak Hotel” i to właśnie tą piosenkę wam chcę dzisiaj polecić.
“Heartbreak Hotel” jest jednym z największych przebojów Elvisa i doskonale oddaje wszystko to, co jest rozpoznawane jako klasyczny presleyowski styl – każda nutka i ton w tym utworze to po prostu czysty Król z początkowego okresu.
Tak, tak – to same początki. Presley nagrał “Heartbreak Hotel” w 1956 roku i tym właśnie utworem po raz pierwszy wskoczył się na szczyty list przebojów i przebywa tam do dziś – wiele lat później magazyn “Rolling Stone” uznał, że to numer 45 na liście przebojów wszechczasów.
To oczywiście nie tylko zasługa Elvisa, ale i oczywiście autorów piosenki – Thomasa Durdena i Mae Boren Axton oraz producenta Steve’a Sholesa, który wykorzystał korytarz w studio by uzyskać specyficzny pogłos.
No to pora na słowa “Heartbreak Hotel”, czyli kilka zwrotek o kochankach ze złamanymi sercami:
Well, since my baby left me,
I found a new place to dwell.
It’s down at the end of lonely street
at Heartbreak Hotel.You make me so lonely baby,
I get so lonely,
I get so lonely I could die.And although it’s always crowded,
you still can find some room.
Where broken hearted lovers
do cry away their gloom.You make me so lonely baby,
I get so lonely,
I get so lonely I could die.Well, the bell hop’s tears keep flowin’,
and the desk clerk’s dressed in black.
Well they been so long on lonely street
They ain’t ever gonna look back.You make me so lonely baby,
I get so lonely,
I get so lonely I could die.Hey now, if your baby leaves you,
and you got a tale to tell.
Just take a walk down lonely street
to Heartbreak Hotel.
A teraz śpiewamy razem z Królem. Film najprawdopodobniej pochodzi z występu w programie “Ed Sullivan Show” szóstego stycznia 1957, chociaż mogę się mylić i może to być jeszcze starsze wykonanie.
Ufff… w ostatniej chwili zdążyłem w kwietniu dodać elvisowy wpis na “silva rerum”. W czasie czekania na majowy (mam nadzieję, że krótszego niż teraz) polecam obejrzenie “Prawdziwego romansu” – długi weekend to idealny moment na dobry film.
Elvis has left the building!
Dodaj komentarz