Uwaga: ten wpis powstał dawno temu. Istnieje spora szansa, że nie odzwierciedla obecnych poglądów i opinii autora.
Ech… Znowu uzbierało mi się zaległych wpisów, tym razem większości minął już termin przydatności do napisania, więc będzie wam oszczędzone obcowanie z nimi :) Za to w kilku słowach udowodnię, że nadal żyję i napiszę co u mnie słychać.
***
Przede wszystkim Żona wróciła do pracy, co oznacza, że cały czas, jaki ona spędza poza domem, ja spędzam z synem. Nie jest łatwo, ale to dopiero trzeci dzień, więc się dotrzemy (mam nadzieję :D). Radzę już sobie z witaminami, kaszkami, zupkami, mlekiem, jabłkiem, pieluchami, sokami, herbatkami itd. Do tego stopnia, że dzisiaj znalazłem chwilę na blogowanie (jak się łatwo domyśleć, da.killa 2.0 właśnie zalicza poobiednią drzemkę :D).
***
Na polu robi się spokojnie, trawa odpuściła sobie nieco rośnięcie i można nieco rzadziej kosić. W sobotę zakończyliśmy tegoroczny cykl turniejów, został nam już tylko dodatkowy turniej zamykający sezon, zazwyczaj odbywający się w luźniejszej formule – gra parami, albo tylko dwoma kijami. Nadal próbuję pograć gdy tylko mogę, ale tych momentów jest już coraz mniej, bo to cholerne słońce uparło się, żeby wcześniej zachodzić. Ech.
***
Miałem kilkudniowy okres przymusowej sieciowej abstynencji. Poszły kondensatory na płycie głównej mojego desktopa, który jednocześnie robił za router. Musiałem przełożyć dysk do kompa ojca i chwilowo to on udostępnia sieć w domu. Oczywiście ojciec nie jest za szczęśliwy, bez swojego peceta.
Przy okazji dowiedziałem się, że o ile Linuksy nie mają problemu, z którego dysku chodzą, wystarczy wyedytować fstab i poprawić konfigurację bootloadera. Za to Windows XP nie chciał ruszyć po tym jak dysk, na którym siedzi, stał się /dev/hdb. No i teraz nawet gdy jest /dev/hda (poszedłem draniowi na rękę) odmawia startu. Super… o mały włos nie miałbym przez to gotowych kart gry na turniej.
Płyta już wróciła z naprawy, muszę jeszcze kupić nowy wentylator na CPU, bo w starym urwałem jedną łopatkę, przy okazji tracąc kawałek paznokcia. Kurcze, kiedyś, mimo że grzebałem w sprzęcie więcej, to wsadzenie palca w wentylator mi się nie zdarzyło. Starzeję się? :)
Okazało się, że jest szansa na odzyskanie pieniędzy, jakie miałem odłożone na nowego kompa. Co prawda na raty, ale dobre i to. Całkiem możliwe więc, że będę kupował następcę mojego desktopa. Możecie się więc spodziewać kolejnego wpisu z prośbą o rady, bo w temacie sprzętu zatraciłem orientację już dawno :)
***
Dość często jestem pytany na Jabberze (i trochę rzadziej via e-mail) o programy. Jakie polecam i kiedy będą nowe recenzje. Niestety — czasu brak, na testowanie czegokolwiek a lista zakładek w katalogu TODO ciągle się wydłuża. Może gdy zamkniemy sezon? Wieczorami, gdy nie będę miał da.killi 2.0 na głowie chętnie się pobawię tym i owym, tym bardziej że trzeba by w końcu obadać Mandrivę 2007.
Dodaj komentarz