Polskie drogi, czyli jak nas państwo oszukuje
Miałem ostatnio okazję pojeździć nie tylko po okolicy, ale i trochę po Polsce. Upewniłem się, że to co obserwuję na lokalnych drogach nie jest odosobnionym przypadkiem. Podskakując na dziurach na trasie do Poznania czy Gdańska uświadomiłem sobie raczej oczywistą rzecz.
Kiedy ktoś przyjedzie do nas pograć, pole okaże się nieprzygotowane, a my za grę w trawie do połowy łydki będziemy chcieli normalnej opłaty to postuka się w głowę i nie zapłaci wcale, lub zażąda zniżki. Tak samo jest z wszelkimi usługami – mamy prawo domagać się prawidłowego wykonania usługi lub zwrotu pieniędzy. To nasze podstawowe prawo jako klienta i przysługuje nam zawsze, niezależnie czy chodzi o przeterminowany dżem kupiony w sklepie czy niedbale pomalowane ściany.
Na pewno zawsze?
Nie. Takie zasady kończą się, gdy wykonawcą usług jest nasze kochane państwo. O czym mówię? O drogach. To co w Polsce udaje drogi ma się nijak do tego, co przyjęło się nazywać drogą w cywilizowanych częściach świata. To po prostu kpina, na dodatek niebezpieczna dla sprzętu i ludzi. Dlaczego obywatel odpowiadałby za stwarzanie zagrożenia dla zdrowia i życia, a państwo nie musi? Dlaczego państwo może pobierać opłaty i nie przejmować się wykonaniem usługi?
Pobieranie podatku drogowego za to coś, co u nas udaje szosy, odpowiada sprzedawaniu biletów na koncert Pink Floyd i wpuszczeniu na scenę Ich Troje. To po prostu oszustwo.
Państwo nas oszukuje, bierze pieniądze za usługę, której nie wykonuje, nie odpowiada za stwarzanie zagrożenia. Każdy przedsiębiorca w takim wypadku zostałaby ukarany, ale państwo jest ponad i może nas bezkarnie wykorzystywać.
Możemy coś z tym zrobić? W przypadku kontaktu ze zwykłym usługodawcą po prostu odmówilibyśmy zapłaty, ale państwo się zabezpieczyło przed takimi posunięciami i podatek drogowy mamy wliczony w cenę paliwa. Stąd moja propozycja – może zbierać faktury i paragony z tankowania a kopie wysyłać do Ministerstwa Transportu i Budownictwa z żądaniem zwrotu pieniędzy zapłaconych za niewykonaną usługę?
P.S. 1. Zdjęcia zamieszczone we wpisie pochodzą z mojej miejscowości i były w pakiecie jaki wysłałem do Starostwa Powiatowego w Nakle nad Notecią (to droga powiatowa) z prośba o interwencję, bo stopień zniszczenia asfaltu przekroczył stan pozwalający na omijanie dziur. Odpowiedzi nie dostałem. Przyjechało dwóch facetów w polonezie trucku i nasypali jakiegoś tłucznia w te dziury. Pomogło na jeden dzień, teraz dziury są z powrotem, ale mamy jeszcze kamienie na szosie.
P.S. 2. Piękną kolekcję dziur można znaleźć na stronie Bochnia – dziury w drogach.
Należy równiez zadać sobie pytanie: „dlaczego owe drogi mają takie dziury, dlaczego się ciągle psują?” Brak „pielęgnacji” to jedno, ale wykonanie to drugie. By zrozumieć całość należałoby obejrzeć jakiś dokument nt. Autobahn’y niemieckiej – jak tam konstruuje się drogi. U nas to idzie na łatwiznę i absolutnie MINIMALNE koszty. „Po co przepłacać? I tak mamy ich w dupie…”
Koszty nie są u nas wcale takie małe. Większość jest generowana przez urzędników, biurokrację i łapówki. Później trzeba oszczędzać na wykonaniu.
U mnie w mieście na jednej z głównych ulic, którą ludzie codziennie z osiedli i okolic dojeżdżają do centrum, ścięli koleiny i posypali jakims grysem. Po co wydawać pieniądze na walec skoro samochody równie dobrze ubiją. Koleiny stały się większe niż były. No więc ścięli je od nowa. Tym razem jednak zamknęli ruch i znowu po co komu walec? Do wyrównania i ubicia wystarczy pan w pomarańczowym kubraczku z deską i położoną na niej poziomicą. Żałowałem, że nie miałem cyfrówki lub chociaż telefonu z aparatem. Teraz dziury i koleiny są takie, że droga jest nieomalże jedno pasmowa. A w godzinach rannych panuje tu ruch prawie jak w Anglii (jedna strona jest OK), wszyscy jadą po lewej stronie. Ech…
Brawo, da.killa, wykonałeś właśnie pierwszy kroku ku słusznym wnioskom i poglądom. Pamiętaj tylko o tym, że nie jest to tylko problem dróg, ale również policji, poczty, kolei, emerytur, służby zdrowia i wszystkich innych usług, które „zapewnia” nam państwo.
V for Vendetta, A for Anarchy. :)
Dziękuję da.killa. Następnym razem jak mnie ktoś spyta, czemu zaraz po studiach chcę pryskać stąd do jakiegoś normalnego kraju, mimo że zarobić mogę tak samo i tutaj, odeślę go m.in. do tego wpisu.
Czy nie można by podawać właścicieli- zarządców dróg do sądu? Zbiorowo, całymi gminami, wszyscy użytkownicy? Po kolejnej rozwalonej oponie, mam ochotę stworzyć taki ruch obywatelski.
Zgadzam się z autorem felietonu. To co pozostao w „spadku” niby „fe”, ale gdyby nie ta zła ekipa, nawet na trasę katowicką nie byłoby naszych władcw stać, wszak pieniędzy aktualnie brakuje nawet na bieżące naprawy (tak nazywamy lepienie chwilowe dziur). Zatem gdzieżby myśleć o inwestycjach. Może te utrudnienie były by przekonywujące, gdyby nasi sąsiedzi nie dokonywali (przyrównując do naszego „sprężania”) – cudów. Ale jest zwiastun dobrego startu rządu kaczuszek: budowa w przyszłym roku aż…. 6 km autostrad. No ale jak zwykle tej nieudolności winni są poprzednicy, którzy uchwalili przepisy paraliżujące państwowe inwestycje (przetargi publiczne). No tak, ale okazuje się, iż winowajcą jest…. poprzedni rząd kierowany przez showmana p. Marcinkiewicza. Warszawo wybieraj gospodarza!
Extra…. Ale mam pewną prośbę sprawdź stronę http://www.nowedrogi.pl/ a tam zakładka archiwalia a tam zakładka publikacje z XX wieku. Nie pisz puki nie wiesz…
I bym zapomniała opinie inżynierów…. bo to istotne.