Uwaga: ten wpis powstał dawno temu. Istnieje spora szansa, że nie odzwierciedla obecnych poglądów i opinii autora.
Rok bez grzybobrania to rok stracony, moja Żonka zgadza się ze mną całkowicie w tej sprawie, więc nie mogliśmy sobie odmówić wyprawy do lasu. A właściwie to dwóch wypraw :)
Pierwsza, sobotnia, była znacznie bardziej udana. Ruszyliśmy o świcie (w końcu od naszego lasu dzieli nas jakies 80 kilometrów!). Pogoda nam sprzyjała, grzybów też trochę było (głównie czarne łebki), więc nazbieraliśmy dwa kosze – wystarczyło na zupę grzybową, grzyby w śmietanie i zamrożoną porcję na przynajmniej jeszcze jeden obiad dla pięcioosobowej rodziny :)
W czwartek było znacznie gorzej. Pojechaliśmy dużo później (wyjazd z domu w okolicach 12), no i pogoda nie sprzyjała juz tak grzybom. Mniej słońca i dużo wilgoci spowodowało, że duża część z tych, które jeszcze w lesie zostały, była spleśniałych. Szybko zaczęło się robić szarawo, a na dodatek pokropywało, więc zmyliśmy się z lasu po dwóch godzinach… z nieco ponad połową kosza :/ Na szczęście wystarczyło na solidną kolację i zostało na wrzucenie czegoś do zamarażalnika na ciężkie, bezgrzybowe czasu :)
Niestety zanosi się na to, że to był już ostatni wyjazd w tym roku :(
jak ja ci zazdroszczę… w okolicy mojej działki grzybów nikt nie widział od 5 lat conajmniej :(
Ja na grzyby jadę ponad 80 kilometrów. Nie masz porządnego lasu w takim zasięgu? :)
[ot] Czy moge ‘bezpiecznie’ usunąć linka do dakilla.jogger.pl z bookmarkow ? W sensie, czy zostajesz tutaj, i wszystkie wpisy beda pojawiac sie przede wszsytkim tutaj ? ;)
Kurczę, ale mi teraz ślinka cieknie. Z grzybów najbardziej lubię zupę grzybową i podsmażane na patelni kapelusze w soli. Mmmm, pycha! :)
jajecznica na grzybkach mniam :D
MySZ: możesz.
Ja grzybów nie lubię. Ale nie lubię ich tylko jeść. Zbierać uwielbiam. Jeść nie lubię po ostatnim wypadzie na mazury, kiedy to przywieźliśmy kilkanaście kilogramów już podsuszonych grzybów i kilka kilo świeżych. Potem we wszystkich potrawach były grzyby — przejadłem się. Ale zbierania sobie nie odmówię. :) Szczególnie po zeszłorocznej zdobyczy w postaci prawdziwka o wadze dobrego kilograma i średnicy kapelusza ponad 20cm. :) Niestety aparatu nie było :( a to był pierwszy dzień wycieczki, więc jedyne zdjęcia wykonałem w domu — podsuszonych kawałków. Z grzyba był bigos na święta i sos grzybowy i jeszcze ponad połowa grzyba została na ten rok. :)
Jeeeszcze… Proszę, bardzo proszę;) o kolejne fotki. Jeść takie CUDA? Toż to barbarzyństwo…
No ostatecznie… Ususzyć.