Uwaga: ten wpis powstał dawno temu. Istnieje spora szansa, że nie odzwierciedla obecnych poglądów i opinii autora.
Chociaż jeszcze prawie połowa roku przed nami ja już znalazłem swoją płytę 2005. Nie, to nie (świetny zresztą) album “Demon Days” w wykonaniu Gorillaz czy kapitalny “Push the button” Chemical Brothers. Tytuł zdobyła (i trudno będzie jej go odebrać) “Ruby Blue” – solowa płyta Roisin Murphy, wokalistki Moloko.

Tu brzmi jeszcze lepiej i różnorodniej niż na płytach nagranych z zespołem, a wsparta fantastyczną muzyką Matthew Herberta (podobnoż to specem od elektroniki, co słychać, bardzo dobrze słychać) robi niesamowite wrażenie. Kolejne utwory zaskakują melodiami (lub właściwie ich brakiem), aranżacjami i tym co ze swoim głosem robi Roisin. Do tego trochę hałasów, ocieranie się o jazz, rock, pop i eksperymentalną elektronikę.
Od ponad 24 godzin “Ruby Blue” ma moje głośniki na wyłączność. Polecam!
Dodaj komentarz