Uwaga: ten wpis powstał dawno temu. Istnieje spora szansa, że nie odzwierciedla obecnych poglądów i opinii autora.
Szczerze nienawidzę wszelkich prac ogrodowych, ale wizja własnych ogórków, sałaty i przede wszystkim rzodkiewek zachęciła mnie do kopania i grabienia.
I tak oto, po raz kolejny, łakomstwo wygrało z lenistwem. :D
Heh, swoje najlepsze! Dlatego dzisiaj przy pomocy w moim ogródku warzywnym złamałem łopatę ;P
Nickel: Przyznaj, że łopata złamała Ciebie i zagoniłeś kogoś innego do roboty :P ;)
Łopata mnie a ja łopatę. A jak łopata była złamana to miałem pretekst do zakończenia prac :P
da.killa: i teraz będziesz jadł rzodkiewki nasycone chemikaliami które rolnicy wylewają na okoliczne pola. smacznego :)
ehh… mama mnie jutro ciągnie na ogródek, niestety tylko po to żeby jako-tako posprzatać po zimie, nic róść nie będzie :(
Smuki, ale zyskiem jest to, że po pierwsze nie trzeba za nie (tyle) płacić. A po drugie – jest szansa, że w pocie wylanym w trakcie kopania ciut tych chemikaliów się wydali… :)
Smuki, a skąd wiesz, jakie były rzodkiewki, które jadł wcześniej?
Da.killa a wiesz ze trzeba sie dzielic ;)? Chetnie przygarne rzodkiewke :D
ten sam pomysł w zeszłym roku miał mój ojciec. namówiłem go na posianie rzodkiewek i szpinaku. Rzodkiewki bardzo dobre, ale niestety jak się ich nie sypie chemią, to robaczywe bardzo :/ Ale i tak lepsze niż sztuczne z supermarketu. W tym roku pewnie też coś posiejemy…
Nerf: nie mam pojęcia. nic na ich temat nie mówiłem :)
swoje warzywka są z całą pewnością zdrowsze niż te supermarketowe, ale na pewno nie można powiedzieć, że są pozbawione tej chemii. pojęcia nie mamy co może być w naszej ziemi.
Ciekawe czy za 100 lat będziemy pytać: "Wolisz rzodkiewki sony czy panasonic ?" :-)
No i „Czy twoje rzodkiewki są open source?”.