Uwaga: ten wpis powstał dawno temu. Istnieje spora szansa, że nie odzwierciedla obecnych poglądów i opinii autora.
Znakomicie się toto czyta – machnąłem za jednym zamachem. Nakręciłem się na trzecią część, jeszcze bardziej niż na drugą, po lekturze pierwszej.
Tyle się dzieje, że aż dziw bierze, że Reynevanowi udało się dożyć do końca tomu :)
Nic więcej nie napiszę, bo może ktoś jeszcze nie czytał, a szkoda psuć frajdę. Mała uwaga – nie czytać w miejscach publicznych, bo ludzie dziwnie patrzą na parskających śmiechem.
Ale Narrenturm zasysał, przykro mi.
chyba zartujesz
moim zdaniem po calej sadze wiedzminowej narrenturum i ciapowaty reynevan byl milym odskokiem
mowiac prawde w pewnym momencie mialem juz dosc wiedzmina super bohatera
Mówiąc szczerze po pewnym czasie miałem już dość tej sarkastycznej narracji, za którą nic nie szło i ciapowatego lowelasa. Mnich-aj-noł-kung-fu pasuje, a wiedźmin, mutant (postać nienaturalna nawet w fantastycznym świecie który nie ma pretensji udawać naszego) nie?
Ee.. a według mnie Sapkowski mocno przegina. To już druga jego książka którą po przeczytaniu odłożyłem bez ochoty na przeczytanie jej jeszcze raz, za to z wyraźnym niesmakiem — za bardzo lubuje się w opisach krwawych jatek, tortur i, ogólnie, robienia kuku innym na mniej lub bardziej wyszukane sposoby. Niby w sadze też było tego sporo, ale jakoś chowało się w niedopowiedzeniach. Fakt, spore fragmenty czyta się rewelacyjnie, ale nie wiem czy będę chciał wydać pieniądze na trzeci taki tom.
A z zupełnie innej beczki — pozdrowienia :)
Pewnie wyjdę na jakiegoś dewianta, ale nie zauważyłem jakiegoś przeginania przy opisach jatek :)
Może niepotrzebnie czytałem w podstawówce książki Kosińskiego :)
Pozdrawiam rówież.