Uwaga: ten wpis powstał dawno temu. Istnieje spora szansa, że nie odzwierciedla obecnych poglądów i opinii autora.
Cholera! To ma być jesień? Termometr w słońcu pokazuje 29 stopni! A ja właśnie w takim w pełni nasłonecznionym miejscu zmagam się ze stertą wielkich kawałków pni dwóch topoli. To znaczy – rozczepiam je klinami na mniejsze, by nadawały się do paleniska. A draństwo jest sprężyste jak mało co. Jak ktoś już miał przyjemność z topolą, to wie o czym mówię.
Walczyliśmy z ojcem już wczoraj – jeszcze mi ręce drżą od tego, a już szarpię się znowu. Ech… Nie ma letko :)
Ale i tak się cieszę, że scieliśmy te topole. To wstrętny chwast, włażący korzeniami pod fundamenty, wypijający koszmarne ilości wody ze sporego obszaru i na dodatek sypiący nam ciągle jakieś paskudztwa na pole. Nie cierpię tych drzew!
A tak padała topola numer dwa:
Teraz posadzi tam się coś milszego dla otoczenia. Może daglezje?
A tymczasem po krótkim odsapnięciu przed komputerem trzeba wracać na plac boju. Ciekawe czy moje nadgarstki to przeżyją :)
(NP: Morcheeba — Women Lose Weight (Feat Slick)
Dodaj komentarz