Uwaga: ten wpis powstał dawno temu. Istnieje spora szansa, że nie odzwierciedla obecnych poglądów i opinii autora.
Pod powyższym tytułem Przekrój opublikował artykuł o nowej modzie – filmowaniu nocy poślubnej. Jak to wyglada?
Zwykle akcja filmu rozgrywa się w hotelowym pokoju. Pan Adam podpowiada jakie należy przynieść rekwizyty. Konieczne są świece, muzyka dla stworzenia intymnego nastroju i jakaś cienka muślinowa tkanina. – Zawsze na początku wychodze na chwilę, żeby para mogła sie przygotować. Kiedy wracam, leżą już w łóżku, zwykle nakryci muślinem. Rzucam kilka wskazówek, filmuję grę wstępną i pa, pa… Czasami pytam: pacie państwo jakieś inne pomysły? Ale na sam stosunek nie zostaję nigdy, czułbym się jak drugi partner. Nie patrzę też na młodą wzrokiem przyzywającym, nie podniecam się. Na ładne ciało, owszem, miło spojrzeć, ale na tym koniec. To tylko praca.
Taka usługa kosztuje u pana Adama jedynie 200 złotych. Drożej (800 zł) jest u pana Krzysztofa:
– Czasem robimy delikatny sofcik, a czasem hard – uśmiecha się Pawelec. Do pokoju hotelowego wkracza zawsze o umówionej godzinie bez pukania. – Chodzi o to, żeby para była rozkręcona, w akcji. Raz się zdarzyło, że facet nie stanął na wysokości zadania i zmiękł jak mnie zobaczył.
Kurde… albo jestem jakiś niedzisiejszy/nienormalny, albo trzeba być zdrowo walniętym by zdecydować się na coś takiego… Nie rozumiem tego… Pan seksuolog tłumaczy to tak:
W dobie kultury obrazka nie istniejemy, dopóki nas nie pokażą. Wszechobecny kult ciała obliguje do prezentowania tego, co uważamy za pociągające, ładne i często z takim mozołem wypracowane w fitness clubach i solariach.
Pani psycholog dodaje:
Trudno się zatem dziwić, że dla ludzi pojmujących egzystencję zgodnie z serialowym mottem “życie jest nowelą” filmowanie wszystkich jego aspektów jest jak najbardziej uprawnione.
A dla mnie to po prostu nienormalne… nienormalne…
(NP: Dire Straits — Heavy Fuel)
Dodaj komentarz