Uwaga: ten wpis powstał dawno temu. Istnieje spora szansa, że nie odzwierciedla obecnych poglądów i opinii autora.
Tego się spodziewałem – spięcie z rodziną o pójście na pogrzeb Babci. Jeszcze w podstawówce po śmierci Dziadka postanowiłem, że ostatni jestem na pogrzebie. Trzymałem się tego, tak samo jak nieodwiedzania cmentarzy pierwszego listopada. Po prostu nie uważam tego za celowe – ani ceremonia, ani miejsce nie przemawiają do mnie. Dlatego chcę po śmierci być spalony i rozsypany gdzieś w lesie, żeby nie zajmować niepotrzebnie miejsca i żeby nie było gdzie mnie “nachodzić”.
Oczywiście u rodziców spotykam się tylko z niezrozumieniem i niedowierzaniem (tak samo jak tłumaczę, dlaczego nie jestem katolikiem). Dzisiaj się znowu spięliśmy… próbowałem tłumaczyć, ale od szlochającej Matki usłyszałem tylko: “Jak możesz nie chcieć się pożegnać z Babcią?”, a od obrażonego Ojca: “To na mój pogrzeb też nie pójdziesz?”. Powiedzieli jeszcze że po prostu “cyrki wyprawiam”… Ech…
A z Babcią pożegnałem się wczoraj… miałem w czasie koszenia parę godzin na spokojne przemyślenia… trochę się powściekałem, trochę poryczałem i dużo pomyślałem… i dzisiaj już mi lepiej… nawet zrezygnowałem z zaplanowanego rano na wczorajszą noc upicia się…
To jak z tym ojcem (odpukać)? Tylko proszę, nie odbierz źle tego pytania.
Rozumiem Cię doskonale. Ja też kiedyś postanowiłam się zbuntować i przestać chodzić na Coroczne Obchody Śmierci Mojego Dziadka. Wygląda to tak, że jest zamawiana msza, a potem wszyscy krewni i znajomi zbierają się w mieszkaniu mojej Babci, zajadają różne pyszności i sobie rozmawiają. Ale raczej wspomnienia się nie pojawiają. :P I tak to jest. Mój Dziadek zmarł w 1988 roku i od tamtej pory tradycja jest silnie kultywowana, pewnie głównie za sprawą mojej Babci. Jak raz powiedziałam, że to bez sensu i ja chcę o Dziadku pamiętać cały rok, a nie od święta, to też były cyrki. Nie pamiętam, czy w końcu poszłam, czy nie.
Też rozumiem i popieram, nie ma za bardzo sensu robienie widowiska z czyjejś śmierci i coroczna szopka – wystarczy pamiętać
Mam podobny stosunek. Nie lubię też, kiedy ktoś próbuje na siłę przekonywać mnie do tradycji, z którą się nie zgadzam. Myślę, że znacznie bardziej szczera jest pamięć o osobie zachowana w myślach, w sercu niż w postaci świeczek itp. gadżetów. Ile fałszywych osób tylko dla własnych interesów chodzi na pogrzeby, na cmentarze 1 listopada, ile z nich chodzi tylko dlatego, że nie czuje się na siłach przeciwstawić? No. Pogadałem sobie ;)
Rodzice nie zrozumieja,bo sa juz nauczeni czegos innego i podtrzymuja tradycje.Na pewno Babcia Twoja decyzje zrozumie.. i mysle,ze rodzice tez powinni .. Nie moga zmuszać Cie do czegoś czego nie chcesz..i co uważasz za niepotrzebne…Moze powiedz im ,ze już sie pożegnałes .. w swój sposób..
Aha..Przykro mi z powodu Twojej Babci..
Pozdrawiam.
Twój wybór, twoje zdanie. Ale pamietam jak kiedyś zmarł jakoś nauczyciel z mojej szkoły, a kochana pani wychowawczyni zarządziła, że cała klasa ma iśc na pogrzeb. Nie dość że nie znałem tego człowieka, to nawet nie kojarzyłem kto to, nawet jaki mi próbowano powiedziec jak on wyglądał.
Chciałem sie zapytać w jakim celu mam tam iśc – zeby robić tłok? ale powstrzymałem się w ostaniej chwili żeby nie robić dymu… ofcoz nigdzie nie poszedłem
kondolencje
Ojcu oczywiście odpowiedziałem, że nie pójdę. Wtedy dopiero się wkurzył…
Do paru przedpiśców: chyba straciliście wątek! Nie chodziło o coroczne wizyty z okazji czyjejś śmierci (jak to paskudnie napisałem), ale o pogrzeb! Raz, jedyny, po raz ostatni, kiedy ciało jest nad ziemią, nie pod! Modne jest też żegnanie się z bliskimi, na lotniskach, dworcach, czy odwożenie gdzieś albo spędzanie razem czasu przed wyjazdem. Ilu z Was, szanowni neomodni buntownicy również tego sportu nie uprawia, ha?
da.killa: szczerze, zaskoczyłeś mnie odpowiedzią. Zacząłem się zastanawiać jakbym się czuł, jakby mi tak moje dziecko (które nawet nie jest jeszcze w planach) odpowiedziało… Jakoś nic nieprzychodzi mi do głowy! Jestem oldtimerem ('77)?
jack: masz rację. Na pogrzeb bym poszła.
@jack
To jesteś mój rocznik.
A to dla mnie jest odprowadzanie tylko ciała, a nie osoby. Żadne żegnanie z bliskim, a jedynie zwyczajowa ceremonia…
dakilla ma rację. chociaż sam poszedłbym na pogrzeby bliskiej rodziny, ot, dla reszty rodziny, nie dla zmarłego. pusta skorupa nie może mieć mi za złe niczego, a porównywanie obecności na pogrzebie do pożegnania przed wyjazdem jest śmieszne, z tej 'podróży' się nie wraca. po śmierci jest zbyt późno na wszystko. a poza tym po śmierci mogą mną nawet nakarmić rybki – nie sądzę, że będzie mi to robić różnicę.