Uwaga: ten wpis powstał dawno temu. Istnieje spora szansa, że nie odzwierciedla obecnych poglądów i opinii autora.
Tego się spodziewałem – spięcie z rodziną o pójście na pogrzeb Babci. Jeszcze w podstawówce po śmierci Dziadka postanowiłem, że ostatni jestem na pogrzebie. Trzymałem się tego, tak samo jak nieodwiedzania cmentarzy pierwszego listopada. Po prostu nie uważam tego za celowe – ani ceremonia, ani miejsce nie przemawiają do mnie. Dlatego chcę po śmierci być spalony i rozsypany gdzieś w lesie, żeby nie zajmować niepotrzebnie miejsca i żeby nie było gdzie mnie “nachodzić”.
Oczywiście u rodziców spotykam się tylko z niezrozumieniem i niedowierzaniem (tak samo jak tłumaczę, dlaczego nie jestem katolikiem). Dzisiaj się znowu spięliśmy… próbowałem tłumaczyć, ale od szlochającej Matki usłyszałem tylko: “Jak możesz nie chcieć się pożegnać z Babcią?”, a od obrażonego Ojca: “To na mój pogrzeb też nie pójdziesz?”. Powiedzieli jeszcze że po prostu “cyrki wyprawiam”… Ech…
A z Babcią pożegnałem się wczoraj… miałem w czasie koszenia parę godzin na spokojne przemyślenia… trochę się powściekałem, trochę poryczałem i dużo pomyślałem… i dzisiaj już mi lepiej… nawet zrezygnowałem z zaplanowanego rano na wczorajszą noc upicia się…
Dodaj komentarz