W sierpniu udało mi się sześć razy wybrać na krótkie treningi w okolicach 30-60 kilometrów i zrobić trzy dłuższe trasy. Zacząłem od spokojnej wyprawy do Lipki, którą przeciągnąłem o wizytę w Więcborku. Pokulałem się na luzie, ciesząc się po prostu z tego, że mam w końcu dobrą pogodę. Co prawda dwukrotnie trafiałem w miejsca, w których chwilę wcześniej musiało zdrowo lać, ale ostatecznie deszcze mnie ominęły.
Najgorszym fragmentem trasy było odcinek z Lipki w stronę Sępólna Krajeńskiego, który w tę letnią sobotę był pełny samochodów. Na szczęście po odbiciu w stronę Iłowa nową dla mnie drogą (+3 squadraty) zrobiło się spokojniej.


– –
Druga dłuższa jazda wypadła w weekend przed zaplanowanym wyjazdem do Kołobrzegu, więc nie chciałem się zajeździć, a jedynie trochę rozruszać. Dlatego ograniczyłem się do niecałych 90 kilometrów po wielokrotnie jeżdżonych drogach w niedalekiej okolicy. Puste asfalty, trochę szutru i dobra pogoda.




– –
Highlightem miesiąca, a może i roku, była wyprawa Starym Kolejowym Szlakiem z Kołobrzegu do Piły. Opisałem ją w osobnym wpisie, więc nie ma sensu, żebym teraz robił to ponownie.


– –
Po SKS przejechałem się jeszcze cztery razy bez żadnych problemów i na weekend planowałem kolejną dłuższą trasę, zastanawiając się m.in. nad ponowną wizytą na wrzosowiskach w Kłominie i Okonku lub trasą z Tucholi ze znajomym z gilotynowego discorda.
Niestety, w sobotę 23 sierpnia przyszedł tak ostry ból kolan, jakiego nie czułem od lat. Prawie taki, jak ten, który w 2017 zakończył moją rozkręcającą się kolarską „karierę”. Od razu wrzuciłem na luz, porzuciłem wszystkie plany i odpuściłem nawet krótkie jazdy, nie licząc wyjazdów na zakupy do MiasteczkaObok.
Jeszcze chwilę wcześniej przymierzałem się do zaklepania sesji bike fittingu z myślą o zakupie nowego roweru w przyszłym roku, a teraz zamiast tego szukałem ortopedy.
– –
Miałem nadzieję, że po raz drugi w tym roku przekroczę próg tysiąca kilometrów przejechanych w miesiącu, ale ostatecznie uzbierałem tylko 732 km, z czego 67,5 w trakcie siedmiu wypadów na zakupy.

Mimo przedwczesnego zakończenia wyprzedziłem zeszłoroczny sierpień o niecałe 60 kilometrów, zwiększając przewagę nad dystansem z 2024 do 410 km. Przekroczyłem pięć tysięcy przerowerowane w tym roku i mam nadzieję, że w czasie jutrzejszej wizyty u lekarza okaże się, że to jeszcze nie koniec tego sezonu.

Skomentuj silva rerum Anuluj pisanie odpowiedzi