Przejadła mi się Strava

Miniaturka dla wpisu „Przejadła mi się Strava” ze zrzutem ekranu z serwisu Ride with GPS

Strava to świetna platforma dla trenujących, pełna statystyk do monitorowania postępów połączonych z funkcjami społecznościowymi, pełniącymi funkcję motywacyjną.

Stała się domyślnym miejscem udostępniania aktywności. Zarówno mój komputerek rowerowy Lezyne, jak i zegarek sportowy Polar poza wrzuceniem zapisów na własne serwisy, wypychają je na Stravę. Rozmaite narzędzia dostępne w sieci, czy to zabawy motywacyjne (jak Squadrats) czy edytory oraz konwertery śladów GPS, podsumowania i statystyki — wszystko korzysta ze Stravy lub proponuje eksport na nią.

Na Silva rerum używałem Stravy do tego stopnia, że dorobiła się swojego wpisu w arkuszu CSS, dodającego ikonkę przy linkach do serwisu.

Działa, wrzuca się łatwo, siedzą tam wszyscy i klikają kudosy. To dlaczego mam dość?

Uproszczona ikonka roweru zwróconego w prawo.

Część niechęci do Stravy wypływa z mojego odcinania od dużych korpo-socjali: Facebooka, Messengera, Whatsappa i Twittera. A Strava wyrosła na takiego fejsa wśród serwisów dla aktywnych.

Nie pasuje mi ich dominująca pozycja, która przyniosła zagrywki w stylu tegorocznych niejasności w temacie opłat za wersję premium.

Ale najważniejsza ze wszystkiego jest moja zmiana podejścia do jeżdżenia. Przez rozwalone kolana nie mogę już cisnąć dawnych dystansów, ani jeździć z podobną prędkością. Wrzucając moje jazdy na Stravę, obok rozmaitych kozaków i przecinaków, czułem presję, żeby następnym razem może podnieść jakieś cyferki, pojechać dalej, z wyższą średnią. Potem w czasie jazdy gapiłem się na komputerek, a w rezultacie zdychałem i bolały mnie kolana. Kończyło się tym, ze nie chciało mi się wsiadać na rower.

Wiem, że to nie problem Stravy, tylko mojego nastawienia. Ale po co mam siedzieć w miejscu, które mi szkodzi?

Uproszczona ikonka roweru zwróconego w prawo.

Nie odciąłem się całkowicie — dalej wrzucam jazdy na Stravę. A raczej wrzucają je tam apki od zegarka i komputera GPS. Nie zmieniam tego, żeby mieć całe archiwum w jednym miejscu. No i dla eksportu do Wandrer i Squadrats. Ale nie zaglądam tam na bieżąco, nie wrzucam zdjęć i wyłączyłem powiadomienia.

To gdzie teraz zaglądam? Przeniosłem się na RideWithGPS. Serwis ma wyraźnie inny klimat. Z cyferek i osiągów nacisk jest przeniesiony na samą trasę. Jest spokojniej, bardziej na luzie. Pasuje mi.

Zrzut ekranu z Ride with GPS. Po lewej wąski pasek z ikonkami narzędzi, na środku statystyki roczne i ostatnia wrzucona jazda. Po prawej boksy: cel na kwiecień, reklama wersji premium i feed z aktywnościami znajomych.

Edytor tras ma dużo wygodniejszy od Stravy. Nie jest to poziom Komoot, ale całkowicie wystarcza na moje potrzeby.

Fajnie zrobione jest udostępnianie planowanych tras, które można grupować w kolekcje. Przygotowałem nawet taką, którą będę chciał się tu podzielić, ale najpierw muszę dopisać do niej tekst.

Mapa z zaznaczonymi pięcioma trasami, które się częściowo na siebie nakładają.

Ktoś mógłby zapytać: “Ale jak się motywować bez kudosów i czelendży?” Całkiem prosto, wbrew pozorom.

Miałem problem z ruszeniem się z domu w marcu, bo co chwilę było zimno, mokro i ogólnie paskudnie. Gdy w połowie miesiąca dotarło do mnie, że prawie nic nie jeździłem, a dupa rośnie, ustawiłem sobie cel na miesiąc na RwGPS. Dwieście pięćdziesiąt kilometrów.

Zadziałało. Ruszyłem się i nie zmarnowałem miesiąca. Cel na kwiecień też mam ustawiony.

Zrzut ekranu z RwGPS z funkcją celów. Widoczny aktualny cel na kwiecień (wykonany w 62%) i możliwość ustawienia kolejnych: dystans, czas na rowerze, podjechane przewyższenie i rzucenie wyzwania znajomym.

Nie jest to tak bajeranckie jak challenge na Stravie z logo firmy sponsorującej i nikt mi tego nie polajkował. Ale mi pomogło.

Uproszczona ikonka roweru zwróconego w prawo.

Kolejną zaletę poznałem po pierwszym miesiącu regularnego wrzucania aktywności na RwGPS. Dostałem elegancki email z podsumowaniem:

Miesięczne podsumowanie z RwGPS dla marca 2023. Na ciemnym tle znajduje się kalendarz z zaznaczonym aktywnościami (z podanymi dystansami i przewyższeniami). Pod kalendarzem statystyki całości: 258 km, 1426 m przewyższenia, prawie 14 godzin w ruchu, 10 aktywności.

To nie jedyny mail od nich, który mnie pozytywnie zaskoczył. Po jeździe w wielkanocny poniedziałek dostałem zachętę, do napisania raportu z niej.

Raczej nie będę korzystał z tej funkcji, bo raporty z jazd chciałbym wrzucać tutaj, ale przetestowałem i mogę powiedzieć, że to całkiem sympatyczne narzędzie. Można dodać kilka jazd do jednego raportu, a tworzy się go przy pomocy kilku rodzajów bloków.

UI dodawania bloku w edytorze raportów. Do wyboru bloki: obraz/galeria, mapa, replay podjazdu i tekst.

Nic skomplikowanego czy rozbudowanego, ale wystarcza.

Uproszczona ikonka roweru zwróconego w prawo.

Właściwie na Ride with GPS, oczywiście poza wsparciem przez inne usługi, brakuje mi jednej rzeczy — implementacji protokołu ActivityPub. Tak, żeby można było obserwować osoby tam z całego Fediwersum i np. komentować aktywności z Mastodona.

Może w miarę rosnącej popularności Fediświata pojawi się większe zainteresowanie dodaniem takiej funkcjonalności. To, co serwis umożliwia już teraz, spokojnie mi wystarcza.

Jedna odpowiedź do „Przejadła mi się Strava”

  1. Awatar Bobiko

    Po upadku Endomondo to gdzieś ludzie musieli ulokować się, to tez padło na stravę, która wyrosła na takiego fejsa wśród portali tego typu.

    Pamiętam, jak zaczynali od zera i to, do czego doszli, jest bardzo budujące.. ale niestety, gdzie zatarła się granica a zaczął działać marketing i biznes (tym samy zwrot inwestycji w startup).

    Na szczęście strava ma api (za darmo), wiec istnieje multum ciekawych serwisów, konektorów etc. wiec … na RwGPS nie musisz być samotny ;) ..

    ps: trzymam kciuki za kolejne rowerowe cele ;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *