Uwaga: ten wpis powstał dawno temu. Istnieje spora szansa, że nie odzwierciedla obecnych poglądów i opinii autora.
Ostatnio postanowiliśmy urozmaicić listę naszych filmowych zakupów i kupić coś nie będącego filmem z Bollywood :) Zakupów starczyło do obdzielenia całej naszej małej rodzinki i wszystkie z nich chciałbym Wam polecić.
Zwierzo-zwierzenia
Na początek to co dostałem ja, czyli DVD z kapitalnym plastelinkowym serialem ze studia Aardman. Wyobraźcie sobie wypowiedzi różnych ludzi na takie tematy jak zdrowie, praca, jedzenie czy gwiazdka włożone w usta, a raczej pyski i otwory gębowe rozmaitych stworzeń i będziecie mieli “Zwierzo-zwierzenia”.
Efekt komiczny jest gigantyczny, nic dziwnego że zakochałem się w “Zwierzo-zwierzeniach” od pierwszego kontaktu w TV. Biorąc pod uwagę śmieszną wręcz cene DVD (niecałe dwie dychy) warto je nabyć, nawet mimo tego, że na płycie jest tylko lektor, bez oryginalnej wersji językowej.
Baranek Shaun
da.killa 2.0, codename Grzesiek, dostał aż dwie płyty. Każda z nich zawiera dziesięć odcinków innego serialu firmowanego przez studio Aardman, również ze zwierzakami w roli głównej. Głównymi bohaterami sa owce, ale jest też pilnujący ich pies, trójka wrednych świń i inne zwierzaki z farmy.
Oficjalnie DVD są dla Małego, ale ja tez lubię zobaczyć jak Shaun urządza disco w owczarni (“Gorączka sobotniej nocy” się chowa) czy odchudza koleżankę (z kapitalnym cytatem z “Rocky’ego”). Każda z dwóch części kosztuje 40 złotych.
Rodzinka Yamadów
Mojej Żonce (no powiedzmy, że jej, skoro pozostałe są rozdzielone między Małego i mnie) dostał się film z zupełnie innej bajki – anime z wytwórni Ghibli. Rysowany uproszczoną kreską obraz składa się z kilku historii z życia trójpokoleniowej japońskiej rodziny, której perypetie wydają się zadziwiająco swojskie.
Zabawna i pełna ciepła opowieść urzec może nawet zrażonych do japońskiej animacji, jeżeli tylko dadzą jej szansę. Niecałe cztery dychy na Merlinie.
Dodaj komentarz