Uwaga: ten wpis powstał dawno temu. Istnieje spora szansa, że nie odzwierciedla obecnych poglądów i opinii autora.
Od wczorajszego wieczora byłem odcięty od sieci, właśnie siadłem do nadrabiania zaległości i zacząłem od przeglądu blogów. I nagle cios prosto w czaszkę – Kurt Vonnegut nie żyje…
Ech…
Mógłbym się rozpisywać jakim ważnym dla mnie pisarzem był. Napisać co dały mi jego książki. Rzucić jakiś cytat. Może do tego coś o stracie. I tak dalej.
Ale po co?
Zamiast tego lepiej wrzucę rysunek dziury w tyłku:
Dodaj komentarz