Uwaga: ten wpis powstał dawno temu. Istnieje spora szansa, że nie odzwierciedla obecnych poglądów i opinii autora.
Wczoraj wyszedł kf i muszę przyznać, ze jest olbrzymim skokiem w porównaniu z ostatnią wersją jaką miałem okazję używać, czyli 0.5.1. Znaczny wzrost stabilności, poprawione okna dialogowe, ulepszona obsługa MUC-ów, połatane błędy, obsługa JISP-ów, zmiana ikonek itd. Całkiem przyjemnie się teraz tego używa – właściwe zostało tylko parę drobiazgów, których mi nieco brakuje. Ale to naprawdę drobiazgi i ich brak nie powoduje dyskomfortu.
Co ciekawe, nowy kf wyszedł także jako autopackage. Było to dla mnie impulsem do wypróbowanie tego cuda, którego skrinszoty już dawno mnie intrygowały. Używanie tego czegoś okazało się bajecznie proste i wygodne. Wystarczyło ściągnąć *.package z kf, ustawić atrybut wykonywalności i kliknąć. Odpalił się terminal z informacją, że do działania przydałoby się autopackage i pytaniem czy może je ściągnać i zainstalować. Po instalacji autopackage odpaliła się instalacja kf z eleganckim gietekowym GUI. Kilka testów, rozpakowanie i instalacja paczki i było po sprawie. Mogę używać kf, a jak się znudzę, to z graficznego menedżera zainstalowanego oprogramowania mogę usunąć niechciany program. Zaskakująco używalne i wygodne narzędzie.
Dodaj komentarz