Uwaga: ten wpis powstał dawno temu. Istnieje spora szansa, że nie odzwierciedla obecnych poglądów i opinii autora.
Update trwał ponad trzydzieści godzin (w końcu paczki przepychały się przez SDI), ale zakończył się pełnym sukcesem. Cały system mam zaktualizowany do najnowszych pakietów dostępnych w rozwojowym repozytorium Mandrake – cookerze. Co najważniejsze – wszystko działa, nawet się podnosi po restarcie :)
No i nauczyłem się, że jeżeli mam ochotę na bycie na bieżąco, to lepiej robić update’y częściej, żeby nie musieć ciągnąć takich koszmarnych ilości danych za jednym razem :)
(NP: Moloko — Being Is Bewildering)
gratulować :]
A miałem taką cichą nadzieję… a tu bach, udało się ;)
Spodziewałam się notki w stylu:
"Zmieniam Mandrake na Ubuntu" ;D
o Ubuntu juz bylo, da.killi chyba nie przypadlo do gustu :)
Z Ubuntu nie lubimy się wzajemnie :)
A po takim gładkim update i bezproblemowym działaniu wersji rozwojowej moje przywiązanie do Mandrakelinux jeszc ze wzrosło. :p
Tak czytam i czytam i rośnie we mnie pokusa, żeby sobie tego mandjaka zainstalować ;)
Znaczy – częściej ma swoje zalety, ale nie koniecznie jest nia znacząco mniejsza ilość danych.
Taki OO albo kernel potrafią zmieniać się często, a małe raczej nie są.
Najlepiej mieć 1G do do mirrora ;>