Uwaga: ten wpis powstał dawno temu. Istnieje spora szansa, że nie odzwierciedla obecnych poglądów i opinii autora.
To dopiero była walka – zmarnowałem kawał nocy na to “desktopowe cudo debianowe”. Po kolei:
– Tekstowy instalator (mamy przecież XXI wiek!)
+ Polski na liście języków instalatora
– Polski okazuje się być przeplatany w większości tekstami angielskimi
– Niewygodny i nieintuicyjny partycjoner
– Brak wyboru pakietów
+ Wykrył Mandrake na innej partycji i dodał go do menu Gruba
– Instalacja rozbita na dwie fazy, przez co poczułem się całkowicie zmylony
– Zainstalowanie systemu z tylko jednego CD zajęło grubo ponad pół godziny (bez ustalania opcji itp.)
– Nieprzyjazna forma instalacji – masa przelatujących komunikatów
– Przy pierwszym starcie systemu, mimo uruchomienia Iksów z GDM, dostałem na twarz pierwszy terminal tekstowy z pięknym “Login: “
– XFree
– Drukarka nie działa (patrz opis Live CD)
– Skaner nie działa (patrz opis Live CD
+ Aparat cyfrowy działa jak złoto
– Pusty pulpit – nawet nie miałem ikonki Home
– Automat od dysków nie widział moich partycji z Mandrake i uparcie nie chciał zobaczyć
– Dziwaczne kombinacje z kontem roota i hasłem do niego (musiałem rebootować do Mandrake żeby wyguglać rozwiązanie, bo nigdzie pod ręką w Ubuntu nie znalazłem tej informacji)
– Ohydny wygląd Gruba
– Brak Midnight Commandera
– Dziwacznie i niewygodnie (w porównaniu z Mandrake) działające tab-completion w bashu
W tym momencie się już zniechęciłem i mimo wyguglania (pod Mandrakelinux) opisów podłączania Debiana do Internetu przez SDI nawet nie próbowałem tego skonfigurować, więc do instalacji oprogramowania nawet nie doszedłem.
Może jeszcze popróbuję. Może skonfiguruję sieć i zainstaluję sterowniki nVidii. A może po prostu wywalę to w cholerę i potestuję sobie Fedorę 3?
Słyszałem o Ubuntu, że to ma być super wygodny system desktopowy, przyjazny dla wszystkich – nawet początkujących. To może jest przyjazny system, dla kogoś, kto jest wyjadaczem i używał do tej pory zwykłego Debiana. Kilka ułatwień (a właśnie – jakich ułatwień?!) mogłoby mu przypaść do gustu. Jednak gdybym wręczył płytę z Ubuntu jakiemuś znajomemu ZU Windows, jak to miałem zamiar uczynić, to człowiek ten nie przebrnąłby nawet przez etap instalacji.
Porażka…
Ktoś, kto wymyślił hasło, że Ubuntu to przyjazna dystrybucja Linuksa musiał widzieć tylko jakieś hardcore. Trzeba by mu pokazać SuSe czy Mandrakelinux…
Czy ktoś z okolicy Bydgoszczy ma ochotę na większą ilość CD z Ubuntu 4.10? Może na jakieś warsztaty BLUGa zaniosę, zaawansowanym może się przyda. Takiemu klikaczowi jak ja, to Ubuntu psu na budę się zda.
Dodaj komentarz