Uwaga: ten wpis powstał dawno temu. Istnieje spora szansa, że nie odzwierciedla obecnych poglądów i opinii autora.
Zapomniałem się pochwalić, że obejrzałem w końcu “Spirited away. W krainie bogów”.
Dziwne. Kolejny film animowany w ciągu ostatnich paru tygodni i kolejny zachwyt. Chyba muszę dla odmiany coś kiepskiego obejrzeć, bo mi odbije ze szczęścia. :)

Krótko: znakomity film. Pięknie namalowany (Rany! Te tła!) i naprawdę niebanalnie wymyślony. Najchętniej bym obejrzał jeszcze raz, by dać nura do tego niesamowitego świata. Nie będę się rozpisywał, bo wszyscy pewnie już widzieli i ja oglądałem jako ostatni, ale jeżeli ktoś mimo wszystko nie miał okazji, to polecam — czysta przyjemność.
Przy okazji naszła mnie refleksja (czasem tak mam.. nachodzi i nie chce pójść). Dlaczego nikt takiego filmu nie zrobi(ł) u nas? Przecież z naszych skrzatów, czartów, uroczysk, utopców, strzyg, chochlików, zaczarowanych lasów itd. dałoby się wysnuć równie ciekawą opowieść. Do tego niebanalna grafika i sukces murowany! Skoro tak dobrze przyjęta została baśń tak obca nam kulturowo, to dlaczego nie miałyby to spotkać rodzimej produkcji? Czy naprawdę jesteśmy skazani tylko na potworki w rodzaju gówniatych popłuczyn po “Tytusie, Romku i Atomku”?
Dodaj komentarz