Uwaga: ten wpis powstał dawno temu. Istnieje spora szansa, że nie odzwierciedla obecnych poglądów i opinii autora.
Z Wyborczej:
Policja z Aleksandrowa Łódzkiego zamiast łapać bandytów, wymusza pieniądze z ofiary pobicia, bo chłopak rzucony przez napastnika na maskę radiowozu wgniótł blachę
Zrozpaczony 20-letni student Krzysiek poprosił “Gazetę” o pomoc. Jego historia wydała nam się nieprawdopodobna. Zrobiliśmy dziennikarską prowokację – opowieść chłopaka się potwierdziła.
Rzecz działa się w centrum podłódzkiego Aleksandrowa. Krzysiek wracał w sobotę nad ranem z dyskoteki. Zaatakowało go kilku agresywnych nastolatków. Na szczęście nadjechała policja, bijący się rozpierzchli. Ostatni zdążył rzucić Krzyśkiem o radiowóz – nowiutką skodę octavię.
– Zobaczyłem funkcjonariuszy i poczułem się wreszcie bezpieczny – mówi Krzysiek. Ale policjanci wcale nie gonili uciekających bandytów. Trzymając Krzyśka i jednego z bijących (zbyt pijanego, by czmychnąć), wpatrywali się ze zgrozą we wgnieciony błotnik skody.
Później zabrali obu chłopaków do komisariatu i tam zamknęli za kratami. – Po godzinie wąsaty policjant zaczął mnie przesłuchiwać – opowiada Krzysiek. – Nie chciał słuchać, że ktoś mnie pobił. Powiedział, że wraz z drugim zatrzymanym mam zapłacić za naprawę auta. Nie pomogły tłumaczenia, że to przecież nie ja rzucałem, ale mną rzucono w radiowóz. Zaczął grozić, że czeka mnie wydatek – kilka tysięcy złotych plus sprawa w sądzie o zakłócanie porządku. Chyba że damy we dwóch 400 zł – po 200 od łebka – a oni naprawią za to radiowóz u znajomego blacharza. Byłem przerażony, zgodziłem się napisać na kartce, że zapłacę. Tamten, co mnie uderzył, też. Policjant dał nam wezwanie do komisariatu na poniedziałek i wypuścił.
Krzysiek zachował druk rzekomego wezwania. Na blankiecie napisano, że będzie przesłuchany jako “podejrzany o zakłócenie porządku”. W poniedziałek zgłosił się na policję, ale nikt go nie przesłuchiwał.
Policjant z wąsem i jego koledzy ustalali tylko szczegóły zapłaty za naprawę błotnika octavii u blacharza S.
Daliśmy Krzyśkowi minimagnetofon i wysłaliśmy do lakiernika, a potem na policję. Lakiernik potwierdził, że radiowóz został naprawiony, a on teraz czeka na pieniądze od dwóch chłopaków. Policjanta z wąsem ani jego partnera nie było w komisariacie, ale o ich interesy dbali koledzy, którzy tym razem pełnili służbę w skodzie.
Łapy mi spadają z klawiatury. Do tego się nie da już chyba komentarza napisać, bo słów po prostu brak.
Dodaj komentarz