Uwaga: ten wpis powstał dawno temu. Istnieje spora szansa, że nie odzwierciedla obecnych poglądów i opinii autora.
Urządziliśmy sobie wczoraj z Żonką pierwszą rocznicę naszego ślubu. Co prawda dwa dni przed rocznicą kalendarzową (ha! kto jeszcze dostał Żonę na mikołajki?! :p), ale jedynie sobota dawała nam szansę na swobodny dzień.
Zaszaleliśmy i przepuściliśmy trochę kasy. Pizza, kino (“Inniemamocni” – chyba napiszę osobno coś o filmie) i wypasione desery lodowe w najfajniejszej bydgoskiej cukierni (dla znających Bydgoszcz – u Sowy na Mostowej). Do tego kupiłem Żonce prezent mikołajkowy – autobiografię mojego największego konkurenta :)
Tak się rocznice powinno obchodzić! To był taki dzień, na wspomnienie, którego jeszcze długo japa sama się uśmiecha. Było po prostu wspaniale.
Aha! Dzień był udany z jeszcze jednego powodu: w końcu zamieniłem moją niedzwoniącą Motorolę na prawdziwy telefon. Już miałem dosyć tego, że nie słyszę gdy ktoś do mnie dzwoni.
Dodaj komentarz