Uwaga: ten wpis powstał dawno temu. Istnieje spora szansa, że nie odzwierciedla obecnych poglądów i opinii autora.
Właśnie skończyliśmy pracę i wróciliśmy do domu… Czwórka zombi…
Mycie kibli nigdy nie było moim ulubionym zajęciem, ale od czasu, kiedy zdarza mi się szorować je o trzeciej w nocy, mam wrażenie jakiejś takiej perwersyjności tego zajęcia…
Robienie imprez to jednak kijowy sposób zarabiania na życie… Najpierw kupa czasu przygotowań sali i żarcia, potem uwijanie się w czasie imprezy, a potem jeszcze parę godzin sprzątania. Najczęściej w takich porach właśnie… Pół biedy, gdybyśmy jutro mieli wolne, ale o 10.00 zaczyna się turniej i od wczesnego ranka trzeba będzie przygotować pole i żarełko dla golfistów. Na szczęście sala już gotowa….
Żeby było śmieszniej – na niedzielny wczesny ranek zaplanowaliśmy z Żonką kolejny wyjazd na grzyby. Pobudka o piątej. Chyba nas popieprzyło do reszty…
Idę skonać w wyrze… Może zostawić kartkę:
Kochani golfiści!
Śpimy. Zagrajcie sobie cichutko turniej i rozdajcie nagrody. Potem możecie sobie upitrasić jakieś jedzonko.
PS. Nie zapomnijcie zostawić nam wyników!
…i położyć się spaaaaaaać? To chyba nie przejdzie…. ;)
(NP: Dire Straits — Tunnel of Love)
Dodaj komentarz