Polacy vs. Czesi

, ,

Uwaga: ten wpis powstał dawno temu. Istnieje spora szansa, że nie odzwierciedla obecnych poglądów i opinii autora.

Miałem okazję w odstępie tygodnia zaobserwować różnice między Czechami a Polakami. W zeszły czwartek na naszym polu bawiło się czterdziestu gości z Czech, a dzisiaj taka sama ilość Polaków. Imprezy właściwie bardzo podobne – organizowała je ta sama firma. Pierwsza ekipa to byli najlepsi współpracownicy/klienci czeskiej firmy produkującej pasze zaproszeniu tu przez polskich przedstawicieli. Dzisiaj ta sama polska firma zorganizowała “Dzień kukurydzy” – imprezę dla największych plantatorów i przetwórców kukurydzy z okolicy.

Skład był podobny, chociaż wśród Polaków było nieco więcej rolników, a wśród Czechów trochę więcej “agronomów”.

Czesi wylądowali u nas wcześnie, zaczęli od piwek i nauki gry w golfa. Przez jakąś godzinę – półtora ćwiczyli grę. Potem był obiad i turniej. Cały czas pili piwo. Gdy w czterdziestu wylegli na pole zrobiła się niezłą zadyma – piłeczki aż świstały w powietrzu :) Potem kolacja i wódeczka, becherowka, wino, … ostro. Bawili się do baaardzo późna – wyciągnęli gitarę i pośpiewali sobie razem przy palenisku. Wynieśliśmy dwa spore kosze puszek po piwie :)

Polacy przyjechali po południu. Zaczęli od posiłku i wódki. Potem kto chciał mógł pouczyć się grać w golfa i wystartować w miniturnieju – skorzystała z tego najwyżej połowa. Reszta siedziała na sali i wcinała prosiaka z jagniakiem (oba zwierzaki z rożna) popijając zdrowo Eristoffem. Turniej nie miał wzięcia, ale niektórzy zdążyli w parę godzin zaprawić się do tego stopnia, że mylili Matiza ze Skodą Favorit (sic!). W sumie impreza skończyła się już o 21, bo nie było chętnych na dalszą zabawę. Na dodatek popisali się reporterzy lokalnych gazet – jeden nawalił się tak, że musieliśmy mu załatwić transport do domu, a drugi jako pierwszy ustawiał się w kolejki do rożna i czapek rozdawanych jako gadżety.

Kurcze… Aż taka różnica? Trochę wstyd mi było…

Jedna odpowiedź do „Polacy vs. Czesi”

  1. Awatar tlumacz
    tlumacz

    coz, podobna sytacja przydarzyla mi sie kiedy czynilam tlumaczenie na szczeblu gminnym; czeska ekpia byla bardzo zyczliwa, otwarta, starali sie jak mogli, miali mase materialow, do tego starali sie rozumiec polski i rozumieli go

    polacy natomiast..hmmm, momentami wstyd na maxa, nieprzygotowani, niezaintersowani, nawet zorienotwac im sie nie chcialo;

    najwiekszy obciach byl przy kolacji, nasi siedli jak najdalej od czechow, zaczeli obalac flaszki, czesi wyzebrali piwo zamiast wodki i tez im bylo glupio ze musza kogos fatygowac i prosic, polacy z miejsca zaczeli jechac po sobie nawzajem, uwagi, niemile sytauacje no i biedni tlumacze w tym wszystkim, ktorzy musieli robic dobra mine ciagle;

    czesi rozmawiali, w jakiej to restauracji byli ostanio, na jakim filmie, na jakim koncercie spektaklu, kto sie wybiera w gory za tydzine itd, polacy natomiast kiedy przestali jechac po sobie nawzajem zaczeli jechanke po czechach na calego

    rany jak mi bylo wstyyyyyyyyyyyyyd:|

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *