Listopad na rowerze

Miniaturka dla wpisu „Listopad na rowerze”. Na zdjęciu rower trekingowy z dużymi czarnymi sakwami na bagażniku, stojący w poprzek polnej drogi zasypanej śniegiem.

Kolejne podsumowanie miesiąca na rowerowym siodełku. Miesiąca, który przez moment zapowiadał się świetnie, ale niestety został przerwany przez Covid.

Uproszczona ikonka roweru zwróconego w prawo.

Jeżdżenie w listopadzie składało się głównie z krótkich popołudniowych wypadów. Wyjeżdżałem po obiedzie i zanim zdążyłem się rozkulać, już było ciemno, zimno i wilki wszędzie.

Taką właśnie jazdą była trasa z drugiego listopada: niecałe sześćdziesiąt kilometrów, prawie w całości po asfalcie.

Rower szutrowy z zapalonymi światłami stoi oparty o słupek przy drodze.

Uproszczona ikonka roweru zwróconego w prawo.

Tydzień później wyskoczyłem do Bydgoszczy. Szukałem nowego kasku i butów, ale nie znalazłem w sklepach nic ciekawego. Przynajmniej pogoda była spoko i mogłem wrócić nieco okrężną drogą. Wyszło w sumie 90 kilometrów.

Uproszczona ikonka roweru zwróconego w prawo.

W następnym tygodniu udało się wyrwać na rower trzykrotnie, na trasy po 35, 35 i 40 kilometrów. Razem uzbierała się ponad setka, co pozwoliło w połowie miesiąca wysunąć się przed tempo na plan, jaki postawiłem sobie na listopad. I w końcu miałem nowy kask, ale o nim więcej w osobnym wpisie.

Uproszczona ikonka roweru zwróconego w prawo.

Zacząłem się nawet zastanawiać, czy z 400 kilometrów nie podnieść celu na listopad na przynajmniej 500, gdy nagle się rozchorowałem. Myślałem, że sponiewierała mnie wyjątkowo wredna grypa, ale wynik testu powiedział jasno: w końcu dopadł mnie covid.

Trzymało mnie dość długo i na rower wróciłem w ostatniej chwili. 29 listopada przekręciłem niecałe trzy dychy, a trzydziestego dwie, dzięki czemu rzutem na taśmę dobiłem do miesięcznego celu.

Uproszczona ikonka roweru zwróconego w prawo.

Łącznie zarejestrowałem 17 jazd, z czego 9 na zakupy. Wyszło 409 kilometrów, co zajęło mi 21 i pół godziny.

Grafika – kalendarz na listopad z serwisu Ride with GPS, z zaznaczonymi aktywnościami. Poniżej podsumowanie: dystans 409 kilometrów, suma podjazdów 2246 metrów, czas w ruchu 21 godzin 30 minut 14 sekund, 14 jazd.

Biorąc pod uwagę krótkie dni, covid i atak zimy na koniec miesiąca, mogło być dużo gorzej.

W grudniu chciałbym machnąć chociaż 150 kilometrów, bo właśnie tyle brakuje mi do celu, jaki wyznaczyłem sobie na cały rok. Mam nadzieję, że pogoda i zdrowie mi na to pozwolą.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *