Uwaga: ten wpis powstał dawno temu. Istnieje spora szansa, że nie odzwierciedla obecnych poglądów i opinii autora.
Dzisiaj pierwszy raz od jesieni wyszedłem na pole z kijem w ręce. Miałem w końcu okazję wypróbować w terenie sprzęt jaki dostałem w prezencie od Kuzynki mojej Żonki. Kije nie najnowsze, ale w świetnym stanie i, jak to Wilsony, bardzo przyjemne w graniu, chociaż cięższe od współcześnie używanych. Wreszcie mam swój komplet, do którego mogę się przyzwyczajać, bo do tej pory grałem co chwile innymi kijami, najczęściej którymś z zestawów do wypożyczania.
Przetestowałem też rękawiczkę, jaka kupiłem sobie zimą. Wygodna i w przeciwieństwie do poprzedniej nie jest dziurawa :)
Piękna pogoda, trawa zaczyna się zielenić, ja i mój nowy osprzęt sami na polu – wszystko świetnie, ale niestety nie dorównałem sprzętowi. Po wybiciu kilkunastu piłeczek rozbolały mnie plecy. Trochę jeszcze pouderzałem, ale było ciężko… :/
Najwyraźniej muszę się ostro wziąć za rozruszanie, zanim się sezon zacznie na dobre, bo przez zimę zesztywniałem okrutnie.
Ćwicz! Ćwicz! Bo może w tym sezonie uda nam się ciebie odwiedzić da.killo i pokażesz nam co potrafisz. :)
Tylko że teraz to raczej synowi będziesz pokazywał, co? :>
a ja do tego co powiedział OJO dodam tylko jedno:
Baaaajerancka rękawiczka… :)
Tez bym sobie pouderzal do dolka :> (jak to zabrzmialo … :S)
Golf, świeże powietrze, słoneczko… czyste szczęście. :)
Michał: golf, świeże powietrze, słoneczko… i bolące plecy :)