Uwaga: ten wpis powstał dawno temu. Istnieje spora szansa, że nie odzwierciedla obecnych poglądów i opinii autora.
Ale dramatyczny tytuł, co? :)
Tak naprawdę to tylko miałem pierwszą wtopę z IceWM z CVS. Okazało się, że icewm-session sie odpala i łąduje po kolei programy, ale samo icewm już nie chciało ruszyć. A na dodatek nie miałem na dysku już erpeemów z działającą wersją… Ech… Na szczęście problem rozwiązałem w mgnieniu oka, przy okazji po raz kolejny odwiedzając GNOME.
GNOME (w porównaniu z IceWM + ROX) kusi mnie większą spójnością środowiska i szybszym działaniem gAplikacji (hmm… nawet Firefox pod GNOME odpalał i odświeżał się troszkę szybciej…). Ale irytują mnie ograniczenia konfiguracyjne Metacity i Nautilusa (Te kretyńskie otwieranie wszystkiego w nowym oknie! Przecież za to powinno się komuś kolana przestrzelić! Ludziom to się naprawdę przydaje do czegoś? Wrrr!). Denerwował mnie też panel GNOME – taki jakiś toporny w porównaniu ze starym dobrym taskbarem IceWM, mimo tych wszystkich apletów.
Mimo to GNOME jest chyba jedynym środowiskiem, na które mógłbym się przesiąść, ale to pod warunkiem wyszukania najpierw sporej ilości sztuczek konfiguracyjnych, żeby zmusić to do sensownego działania.
Dodaj komentarz