Uwaga: ten wpis powstał dawno temu. Istnieje spora szansa, że nie odzwierciedla obecnych poglądów i opinii autora.
Chciałem to napisać zaraz po poprzedniej notce na temat tego filmu, ale z oczywistych względów nie byłem w nastroju.
Najlepszym dowodem na to, że to bardzo dobry film, jest to, co nie przydarzyło mi się już od dawna przed ekranem – prawdziwie związałem się z bohaterami empatycznym połączeniem. Do tego stopnia, że byłem na prawdę wściekły na Boba, gdy puścił się z tym rudym wyjcem. Wrrr!
Aż sam się zdziwiłem, już daaaawno nic takiego nie czułem i nie sądziłem, że jakiś film jeszcze mnie tak wciągnie w swój świat…
(NP: Richard Bona — Suninga)
Dodaj komentarz