Start nowego cyklu wpisów, w którym polecam sprawdzone przepisy. Żeby potrawa znalazła się w tej serii, muszę na nią trafić przypadkiem gdzieś w internecie (bez celowego wyszukiwania) i zrobić więcej niż raz, by móc przetestować oryginalną recepturę i ewentualnie wprowadzić jakieś zmiany.
Na pierwszy rzut idą dwa dania z makaronem inspirowanie kuchnią azjatycką.
– –
Miso Peanut Ramen Bowls
Przepis zauważyłem w shorcie na YT i nie mogłem nie spróbować. Pełną wersję znajdziecie tutaj.
Użyłem makaronu ramen Asia Flavours, chyba z Biedry, który przychodzi w paczkach z trzema wiązkami po 100 gramów nitek. Dwie takie wiązki wystarczają na obiad dla trzech osób, przy czterech może przydać się kolejna.
Nie wiedziałem, jakiej wielkości jest ten blok tofu, o którym mowa, więc spróbowałem z najpierw dwoma zwykłymi kostkami po 180 gramów, kupionymi w Lidlu. Przy tej ilości tofu trzeba sypać do misek naprawdę sporo, żeby wszystko zużyć na te trzy porcje, więc potem robiłem już tylko z jednej kostki. Wystarcza.
Przed obróbką wyciągnięte z folii tofu zawijam w płócienny ręcznik kuchenny, kładę pomiędzy dwie deski do krojenia i dociskam kilkoma książkami kucharskimi, żeby wycisnąć nadmiar wody. Odciśnięte rozdrabniam widelcem, nie bawiąc się w żadne tarcie na tarce.
Nawet nie próbowałem smażyć tofu na oliwie, bo to jakaś pomyłka. Używałem za to oleju z rzepaku oraz z orzechów ziemnych i w obu przypadkach wychodziło świetnie.
Sos teriyaki kupiłem w Lidlu, od razu w wersji z czosnkiem. Okazało się, że dzięki temu mogę odpuścić dodawanie tego jednego ząbku czosnku, bo nie było większej różnicy.

Pastę miso można dostać w Biedronce tak jak i mój ulubiony sos sojowy Kikkoman w litrowych butelkach. Chilli crisp znalazłem w Netto, ale problem miałem z czerwoną pastą curry. Czasem pojawia się w Lidlu wersja w słoiczku, ale od jakiegoś czasu jej nie widziałem i skończyły mi się zapasy. W innych lokalnych sklepach też nie było i końcu musiałem przejechać się do Carrefoura w Bydgoszczy.
Jeszcze jedno: jeżeli wasze mleko kokosowe jest częściowo w postaci stałej, warto je najpierw rozmieszać, tak by nie było grudek, to ułatwi potem uzyskanie gładkiego wywaru.

Całość robi się bardzo szybko, a jedzonko wychodzi znakomite: chrupiące tofu teriyaki jest przepyszne, zupa kremowa i aromatyczna, a jej pikantność łatwo regulować, dodając więcej lub mniej chilli crisp. Zdecydowania będę wracał do tego przepisu.
– –
Spicy Garlic Noodle oraz Hand-Cut Noodle
Kolejny przepis z szortów na YT. Te szerokie taśmy makaronu w pikantnym, czosnkowym sosie kusiły mnie od dawna, ale jakoś nie mogłem się za nie zabrać. W końcu wyskoczyło mi na feedzie wideo TiffyCooks, a że trafiło akurat na dzień, w którym miałem ochotę na eksperymentowanie, więc zabrałem się do gotowania.
Nudle
Nie miałem pod ręką żadnego szerokiego makaronu, więc skorzystałem z receptury na hand-cut noodle podlinkowanego w pełnym przepisie Tiffy.
To bardzo fajny sposób na makaron, prostszy od tradycyjnych przepisów na domowe kluski, w których zazwyczaj trzeba grzebać się z jajkami. Mąka, woda i sól. Trzeba tylko pamiętać, że amerykański cup to niecałe 240 ml, a nasza szklanka ma 250, więc jeżeli odliczacie mąkę na szklanki, to i wody będzie potrzeba troszkę więcej. Chwyt z odczekaniem 20 minut po wstępnym zagnieceniu kuli bardzo ułatwia sprawę, a po kolejnej godzinie dość twarde wcześniej ciasto staje się bardzo elastyczne i przyjemnie się rozwałkowuje.

To moim zdaniem naprawę niezły przepis na pierwsze podejście do samodzielnie robionego makaronu, pamiętajcie tylko o podsypywaniu blatu i ciasta cienką warstwą mąki, żeby się nie kleiło przy wałkowaniu i krojeniu na paski.
Makaron zrobiony z ilości podanych w przepisie wystarcza na obiad dla czterech osób.
Sos
O ile przygotowanie makaronu trochę trwa, to reszta jest po prostu błyskawiczna: wszystkie składniki miesza się w misce (weźcie taką, do której można będzie wlać gorący płyn), dolewa skwierczący olej, znowu się miesza, wrzuca makaron i znowu się merda, aż kluski się oblepią sosem.
Zamiast homemade chilli oil użyłem tego samego chilli crips. Nieco gorzej jest z czarnym octem i pieprzem syczuańskim, bo w moich okolicach tego nie ma i muszę kupować w sieci. Na Allegro znalazłem sklep Wesoil, gdzie mają nie tylko to, ale i MSG czy mirin, więc można w jednym miejscu nakupować azjatyckich składników i płacić tylko za jedną przesyłkę.
(Jak ktoś z Wesoil tu trafi i zechce mnie sponsorować, to się możemy dogadać na rozliczenie w towarze za wrzucenie linka do sklepu xD)
Czarny ocet robi różnicę, ale pieprz syczuański nie bardzo. Owszem, gdy praży się w oleju, pachnie pięknie, ale olej po odcedzeniu pieprzu i dodany do reszty przypraw już tego aromatu nie zachowuje. Można pominąć bez większej straty.

Próbowałem sugerowanej w przepisie wersji ze smażonym jajkiem na wierzchu oraz bez i ta druga zdecydowanie bardziej mi odpowiada. Zupełnie wystarcza posypanie siekanym szczypiorem i orzeszkami ziemnymi.
Warto pamiętać o przygotowaniu wszystkiego, gdy gotuje się makaron, żeby gorące kluski od razu mieszać z gotowym sosem i podawać. Przy pierwszym podejściu do tego przepisu ugotowałem sobie makaron wcześniej i nie pomyślałem, że ta nieduża ilość podgrzanego oleju wlanego do przypraw nie jest w stanie go ogrzać. Skończyło się na podgrzewaniu w mikrofalówce…
Uwaga: słowo spicy w nazwie przepisu nie jest na wyrost, więc jeżeli nie tolerujecie ostrych potraw, to warto może zacząć od mniejszej ilości chilli.
– –
Dajcie znać, co sądzicie o tym pomyśle na wpisy i podzielcie się swoimi ulubionymi przypadkowymi znaleziskami. Smacznego!

Dodaj komentarz