Mała podsiodłówka
Zacznijmy od torby z najdłuższym stażem. Topeak Wedge Pack kupiłem dziesięć lat temu, gdy zaczynał się u mnie rowerowy odpał, żeby mieć jak zabierać ze sobą narzędzia i zapasową dętkę. Wtedy jeździła pod siodełkiem mojego starego trekkinga, po zakupie szutrówki awansowała do nowego roweru.
Od tego czasu torba wyblakła od słońca i w jednym miejscu lekko się przytarła, ale cały czas służy mi bez żadnych problemów. Paski, zamek, zapięcia – wszystko spisuje się jak w momencie kupienia. To zdecydowanie jeden z moich najlepszych zakupów rowerowych.

Jej chyba jedyny minus, to fakt, że nie jest wodoodporna. Ale nawet po jazdach w sporych ulewach jej zawartość była tylko wilgotna, a nie przemoczona. Pewnie mój potężny tyłek dobrze ją osłania :)
Co w niej wożę? Jak na torbę w rozmiarze S (czyli 0,66 litra) mieści całkiem sporo.

Dolny rząd do lewej: trytytki, przejściówka do wentyla (żeby można było skorzystać z kompresora na stacji), spinka do łańcucha i zestaw samoprzylepnych łatek do dętek. Górny rząd: multitool, scyzoryk, łyżki do opon, pompka na CO2, zapasowa dętka. Całość pakuję do niedużego woreczka z materiału, zwijam i dopiero wtedy wkładam do podsiodłówki. Dzięki temu mogę całość szybko przełożyć do większej torby, jeżeli na następnym wyjeździe potrzebuję czegoś bardziej pojemnego.
Może jest sporo ładniejszych, bardziej eleganckich toreb od tej, ale spisuje się nieźle, a siedząc na siodle nie widzę jak wygląda :)
– –
Duża podsiodłówka
Tym czymś bardziej pojemnym jest sześciolitrowa torba Topeak Backloader. Zabieram ją na dłuższe wyjazdy, zaczynające się bardzo wcześnie rano, gdy jest zimno i potrzebuję miejsca na ciuchy ściągane w miarę rosnącej temperatury, a nie chce mi się ich upychać w kieszeniach. Przydaje się też, gdy planuję gdzieś dłuższy postój i zabieram ze sobą np. kocyk, kanapki czy kąpielówki. W tym roku testowałem też wożenie małego kartusza z gazem, palnika, kubka i liofilizowanego obiadu.

Trochę bałem się, że tak duża (w porównaniu z moją małą podsiodłówką) torba będzie się w odczuwalny sposób bujać w czasie jazdy. Jednak przy zapakowaniu najpierw najcięższych rzeczy i porządnym zaciągnięciu pasków w ogóle jej nie czuję.
Zdecydowaną zaletą Backloadera jest załączony wodoszczelny worek, wyposażony w zaworek do wypuszczenia powietrza, dzięki czemu można bardzo ciasno upchać przewożone ubrania. Elastyczna linka na wierzchu torby umożliwia dorzucenie czegoś, co ma być pod ręką, np. wiatrówki, a wbudowane szlufki pozwalają na zamocowanie lampki w trzech pozycjach w zależności od stopnia wypełnienia.


Używałem jej tylko kilkanaście razy, bo na co dzień jeżdżę z małą podsiodłówką, więc trudno mi ocenić jej trwałość, ale w tej chwili wygląda prawie identycznie, jak w chwili zakupu.
– –
Torba na kierownicę
Na kierownicy wożę kolejną torbę Topeaka, niedużą Compact Handlebar. Kupiłem ją, by wozić ze sobą aparat fotograficzny. Chciałem trochę większą, ale linki przerzutek w moim rowerze nie są prowadzone pod owijką i uniemożliwiają zamontowanie czego szerszego.

Ta rzucająca się w oczy klamra z przodu torby spina pasy, które po dołożeniu dodatkowego pasa (załączonego w zestawie), zmieniają torbę w biodrówkę. Nigdy nie skorzystałem z tej funkcjonalności, więc trudno mi powiedzieć, jak się to sprawdza.
Niestety, po kilku jazdach po leśnych i polnych nieutwardzonych drogach aparat się uszkodził, najprawdopodobniej przez wstrząsy. Oczywiście nie miałem zamiaru pozwolić, by torba się zmarnowała, więc wykorzystałem ją do odciążenia kieszeni koszulki. Do tej pory upychałem w nich jedzenie na drogę, telefon i dodatkowe szkła do okularów. Teraz to wszystko powędrowało na kierownicę, razem z akumulatorem przedniej lampy, wcześniej przypinanym pod górną rurą ramy.
Co jeszcze tam wożę? Poniżej wersja letnia:

U góry od lewej: wodoodporny pokrowiec na torbę, akumulator przedniej lampy, batoniki, żel pieprzowy, krem z filtrem SPF 50, tabletki do rozpuszczania w bidonach.
Na dole od lewej: papier toaletowy, plastry i tabletki przeciwbólowe, lekkie zapięcie do przypinania roweru w czasie zakupów, zapasowe akumulatorki do tylnej lampki, szkła do okularów.
Na to wszystko często idzie zwinięta ultralekka wiatrówka, a na wierzchu ląduje telefon.
Oczywiście tę torbę biorę ze sobą jedynie na dłuższe kulanie, nie ma sensu zabierać ze sobą tego wszystkiego, gdy wyskakuję tylko na godzinę czy dwie krótkiego treningu.
O ile z wierzchu wygląda prawie jak nowa (nie licząc wyblakłej obwódki), to w środku niestety jest gorzej – śruby mocowania zrobiły dziury w wyściółce torby.

Samo mocowanie na początku jest dość upierdliwe, bo trzeba do kierownicy przykręcić spory uchwyt, w który wczepiana jest torba. Za to potem się ją łatwo wpina i wypina, a torba w czasie jazdy siedzi pewnie i stabilnie. Niestety, gdy torba jest zdjęta, sam uchwyt wygląda mało elegancko.


Można do niego wczepić dołączony dups, pozwalający na założenie przedniej lampy, by świeciła ponad torbą. Nie do końca to działa, bo lampa i tak trochę świeci na torbę, ale wystarcza, by oświetlać drogę przed rowerem. Na pewno jest lepsze, niż całkowite zasłonięcie lampy torbą.
– –
Tak właśnie wygląda mój zestaw rowerowych toreb. Całkiem nieźle się sprawdza i bardzo się do niego przyzwyczaiłem.
Obie podsiodłówki mogę polecić z czystym sumieniem, jednak torba na kierownicy przez dziury w wyściółce takiej polecajki nie dostanie. Żałuję, że nie zauważyłem wcześniej, że coś się dzieje, może gdybym okleił śruby tak, by nie miały ostrych krawędzi, to dałoby się tego uniknąć.
Nie każdy może mieć ochotę na zakładanie tak dużego uchwytu na kierownicę. Pewnie bardziej elegancko byłoby zastąpić tę torbę czymś zakładanym na wierzch górnej rury, ale u mnie tamtędy idą trzy linki i nie mam jak. Zresztą teraz mam raczej więcej miejsca, niż to, co widziałem w torbach na ramę i nie muszę dokupować tzw. food poucha, żeby zmieścić zapas batonów na drogę.

Dodaj komentarz