da.killa 2.0 – changelog i fotki
Pora na kolejny grzesiowy changelog!
Co słychać u Małego? Jeszcze bardziej rozrabia i dokazuje. Fantazję ma bujną bo łże jak najęty i wymyśla swoje wersje zdarzeń. To spore osiągnięcie jak na dzieciaka, którego słownik ma jakieś dziesięć wyrazów. No właśnie, mówienie… to achillesowa pięta Grzesia, nie może się przełamać by zacząć mówić coś więcej niż „mama”, „tata”, „baba”, „pić” czy „mniam”. Owszem, próbuje i idzie mu coraz lepiej, nawet można trochę z nim porozmawiać, ale z gadaniem jest w plecy.
W plecy nie jest za to z czytaniem – uwielbia książki i już ma ich więcej niż ja na początku podstawówki. Przegląda je sam, albo odpytuje nas z tego co jest na obrazkach (nic dziwnego, dziecko nauczycielki). Oczywiście czasem też życzy sobie czytania bajek.
Całe szczęście że lubi książki, bo jego parcie na oglądanie bajek w TV byłoby niepokojące. Ograniczamy mu je ile się da, ale walka o to jest czasem ciężka. Aktualnym przebojem są „Opowieści mamy Mirabelle” na Minimini (przy okazji polecam ten serial, bo to produkcja National Geographic, z której dzieciaki mogą się sporo dowiedzieć o zwierzakach i wysłuchać przemycanych morałów :p). Od dłuższego czasu na topie utrzymują się Filemon z Bonifacym, dzięki płytom z przygodami których Mały uczy się intensywnie obsługi odtwarzaczy DVD :)
Gra w golfa mu trochę przeszła, chociaż nadal lubi wziąć swój kij i trochę postukać w piłeczki. Częściej jednak wybiera przerzucanie piasku wielką łopatą (mamy taki fajny pełnowymiarowy a zarazem leciutki sprzęt), jeżdżenie po okolicy taczką i rozmaitymi traktorami, przyczepami itp.
Gdy akurat nie prowadzi prac rolnych lub budowlanych i nie gra w golfa, lubi porysować patykiem po podwórzu. Mnie też do tego zmusza i bardzo często nasze podwórko jest przystrojone kilkumetrowymi kotami czy owcami. Rysowanie sprawia mu frajdę nie tylko w dużej skali, właściwie codziennie spędzamy sporo czasu na bazgraniu pisakami. Ostatnio uczę go rysować buzię i idzie mu coraz lepiej, na tyle dobrze, że daje się zidentyfikować rysunek bez jego podpowiedzi :) Poza tym świetnie idzie mu rysowanie węży (długi bazgroł z kulką na jednym końcu) i kół od traktorów (o dziwo wyglądają jak koła, czasem nawet ze śrubami!).
No właśnie, traktory. Próbowaliśmy z Żoną niedawno policzyć ile ich ma w naszym domu i u dziadków – wyszło kilkanaście sztuk, ale na pewno jakieś pominęliśmy. Po dodaniu kombajnów czy przyczep okazuje się, że mógłby wyposażyć niezłe kółko rolnicze. Powoli przestają się mieścić i myślimy o wprowadzeniu szlabanu na nowe zabawki lub ustaleniu zasady, że za każdą nową wylatuje jedna stara.
No dobra, dosyć tego ględzenia. Dla tych, którzy dotrwali do tego miejsca mały bonusowa galeryjka – cztery fotki da.killi 2.0.
Pozdrowienia od Grzesia!
Łeee, 2.0 to już facet na całego jak widzę. Gadaniem się nie przejmuj – widać musi nieco dłużej się do tego przygotowywać. Miałem ponoć podobnie – zero gadania ale jak już zacząłem, to od razu zdaniami, elokwentnie i kwieciście :)
Majka wielbi mamę Mirabelle i skończysz pewnie tak jak ja – ani się obejrzysz jak zaczniesz przed synem wychodzić na matoła nie wiedząc co takiego tukan lubi podeżreć po tukanim obiedzie. Cholery jedne czują, że mogą poszpanować i wkuwają te opowiastki (bardzo zresztą fajne) ze szczegółami.
Jakieś przedszkole planujecie? Strasznego daje to kopa i bonusa do rozwoju dzieciaka. Szczerze tę instytucję polecam.
Co do mówienia nie ma co się przejmować, podobno chłopcy tak mają. Ale jak już zaczną to pełną parą, może po to pyta co widać na obrazkach, żeby mieć zasób słów > 1mln ;)
Ja np. nie mówiłem, nie mówiłem, aż w końcu około 2 roku życia od razu trajkotałem pełnymi zdaniami. Taki mit w rodzinie krąży…