Dobre muzyczne wieści na 2008

You may also like...

11 komentarzy

  1. Paool pisze:

    aaa nic tylko czekać na kolejny album P :D

  2. Kamil pisze:

    No co Ty? Żarty sobie robisz? Pierwszy raz na takiej wielkiej imprezie?
    Takie regulaminy to norma i są kopiowane w zasadzie 1:1 przy każdym wielkim koncercie.
    O 'nieodpowiadaniu przez organizatorów za ewentualną utratę słuchu’ też jest? :-)
    Pan Sting ma dosyć wierną grupę 'ochraniarzy’ w Polsce (zawsze się zajmuje ochroną jego koncertów nie wiedzieć dlaczego firma Fosa czy jakoś tak) więc możesz być pewien dantejskich scen przed wejściem na koncert, oczekiwania w sporych kolejkach i bycia traktowanym jak szmata.
    Jak dla mnie dla organizatorów koncertu w Polsce przeznaczam jeden długi wystający palec lewej ręki. Jeśli już to raczej na koncert warto jechać – jeśli będzie – do południowych sąsiadów albo zachodnich (a w Niemczech The Police ma być na 100%).

  3. btd pisze:

    Dokładnie, takie zastrzeżenia są na każdym bilecie. I 'fosa’ to banda debili przy których troll jaskiniowy jest tytanem intelektu.

  4. Jak poważnie jest traktowany ten regulamin przez „Fosę”? Na koncercie Roisin Murphy w Poznaniu też teoretycznie nie można było mieć aparatów, a i tak ~ co trzecia osoba pstrykała fotki.

  5. Greenek pisze:

    Tak samo jak na Pearl Jam/Linkin Park, gdzie sprawdzali tylko, czy nie wnosisz alkoholu ;) A zwykłych aparatów raczej nie zabronią, bo co, będą konfiskować komórki? ;)

  6. Kamil pisze:

    Jak poważnie jest traktowany ten regulamin przez „Fosę”?

    Zazwyczaj „płyta” jest wpuszczana w pierwszej kolejności i raczej będzie dokładne trzepanie kieszeni i plecaków.
    Im bliżej koncertu tym mniej dokładne sprawdzanie wchodzących – do tego stopnia, że w Warszawie na Stingu znajomemu zabrali zenita, mnie zabrali małpkę a jak pod koniec koncertu wychodziłem do wc to na trybunie spotkałem pewną panią, która sobie kręciła spokojnie koncert przy pomocy kamery sVHS.
    Zresztą koncerty Stinga właśnie wspominam jako najmniej udane pod względem organizacyjnym i jeśli chodzi o zespół ochraniarzy.
    Nawet Ozzfest czy koncert Danziga nie obfitował w taką ilość prymitywów ubranych na czarno zwanych „ochroną”. Ciekawe czy byli wynajęci ludzi chroniący fanów przed tą „ochroną” ;-)

    Sprawdzałem trasę koncertową i wiem, że jeśli już to raczej sugerowałbym jechać do Lipska (ceny pewnie podobne a kultura jakby trochę z innej planety).
    A jeśli już chodzi o samą grupę i ich występ… hmm… Dopóki nie nagrają nowego materiału i zaczną go promować na trasach – to przepraszam ale nie chce mi się dziadków oglądać i wrzucać im do kapelusza. A jestem Policjantów gorącym fanem od czasu kiedy dziecięciem będąc na ich płyty czekałem z wypiekami na policzkach. Ale teraz się telepać żeby posłuchać coś co i tak znam na pamięć?
    A może to starość…? ;-)

  7. Aż sobie zajrzałem na Merlin.pl po ile te dwie pierwsze płyty Portishead. 54zł… chyba ich pogięło… :-( Na amazon.com dwa razy taniej i można też kupić album w MP3. I to właśnie bym zrobił (odpadają koszty przesyłki), ale ich chyba też pogięło, bo MP3 sprzedają tylko do USA… :-(
    A potem płacz, że piractwo się szerzy (nie, nie będę szukał żadnego torrenta)…
    Z drugiej strony, na Merlin.pl pojawiają się też ciekawe albumy za 17zł, a Amazon obiecuje, że ograniczenia znikną. Czyli jednak zmiany jakby w dobrą stronę…

  8. CoSTa pisze:

    Oooo, nowa płyta P? Ja bardzo mniam i z pocałowaniem palców wezmę. Dobry newsik!

  9. mienta pisze:

    Bardzo dużo niestety zależy od tego jaki akurat mają organizatorzy humor. Zakaz wnoszenia aparatów to standard, jakąś małą małpkę czasem uda się wnieść w plecaku czy w kieszeni ale raczej z cyfrową lustrzanką to nie ma co startować.

    Sam zakaz nie jest do końca taki kretyński, bo przecież gdyby można było wnosić taki sprzęt to nie potrzebne byłyby reflektory. Lampy błyskowe aparatów dałyby radę …
    Chodzi też pewnie o to, że jednak artyści mają pewne image i poważanie, a po godzinie grania to człowiek się poci w różnych miejscach i fryzura nie ta sama … co niektóre fotki pewnie mogłyby przerazić nawet fanów.

    Nawet prasa zazwyczaj nie może robić zdjęć przez cały koncert. Tylko pierwsze 3-4 piosenki.

  10. Kamil: a nie licząc oprawy organizacyjno-ochroniarskiej, miałeś dobre wrażenia po samym występie Stinga?

    Ja na żywo widziałem go tylko raz, na koncercie-za-starter-idei, i było wyjątkowo marnie, do tego stopnia że ludzie zaczęli tłumnie wychodzić na długo przed zakończeniem. Wyjątkowo mu się nie chciało.

  11. Kamil pisze:

    Marcin Kaszyński:
    Pierwszy polski koncert Stinga był taki sobie. Porażka jeśli chodzi o rozgrzewkę (śpiewała taka Pani z kanady – nie pomnę jej nazwiska, ale swego czasu na przełomie 80-90tych miała ze dwa przeboje – w zasadzie „śpiewała” – wydaje mi się, że zabawę miała tylko część publiczności stojąca ekstremalnie blisko sceny – i to męska część, Pani wystąpiła w mocno kusej powiewnej spódniczce). A po rozgrzewce zaczęło być nerwowo ;-)
    Najpierw burza, która zerwała częściowo oświetlenie nad sceną, następnie opóźnienie rozpoczęcia się koncertu wynikające z tego, że Sting chciał …dokończyć oglądać mecz Anglia – Włochy albo Holandia (nie pamiętam dokładnie).
    Od razu jakoś tak bardziej ludzko taka gwiazda wygląda nieprawdaż ;-) nie jakieś tam bożyszcze tłumów, a zwykły Gordonek w kapciach i czipsami, oglądający mecz, a za drzwiami dobija się menedźer krzycząc „na scenę łachudro!” ;-)

    A sam koncert – cóż. Ja ogólnie dużo Stingowi wybaczam, poza tym to był jego pierwszy raz w Polsce. Cokolwiek by zagrał to i tak by mi się podobało, pomimo, że to była promocja najgorszej jego płyty ze wszystkich (łącznie z tymi razem z TP) czyli „Mercury Falling”.

    A z organizacyjnych „śmiesznych” zdarzeń, to było jeszcze jedno związane z burzą. Zabrali nam na bramkach wszystkim którzy wchodzili przed godziną 16 – parasolki. Ot przy bramkach były wielkie sterty ponumerowanych parasolek – do odebrania po koncercie. Jak zaczęło „padać” (letnie oberwanie chmury) to oczywiście w sekundę wszyscy dookoła byli kompletnie mokrzy – co więcej po chwili wszyscy zaczęli się trząść z zimna. Marudzimy więc, że mogli te parasole nam zostawić (cały czas spoglądamy na scenę bo tam horror się odbywa w postaci wiszącego technika na linach próbującego podczepić konstrukcję ze światłami, która się oberwała od wiatru). Nagle ktoś się odwraca w stronę reszty stadionu i klnie bardzo głośno – no to reszta ludzi też się odwraca i zaczyna kląć również…
    Okazało się, że do połowy stadionu – stoją łosie bez parasoli, a od pewnego momentu już cała reszta stadionu razem z sektorami – w parasolach…
    Ot taki tam przykładzik jak działa „Fosa” :-)